poniedziałek, 23 października 2017

6. Sąsiedzi

Hermiona obudziła się z potwornym bólem głowy, a susza jaką czuła w gardle można by było porównać do tej na pustyni. Powoli otworzyła oczy tak, by przyzwyczaiły się one do światła dziennego i rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu. Ku swojemu zdziwieniu nie znajdowała się w swojej przytulnej sypialni, a w jakiejś ogromnej, bogato urządzonej komnacie.  Pomieszczenie było niewiele mniejsze niż cały dom panny Granger. W pokoju królowały odcienie beżu i złota. W centralnym punkcie znajdowało się ogromne łoże z baldachimem, a zaraz obok dwie szafki nocne. Na wprost łóżka znajdowały się duże, bogato zdobione drzwi ze złotymi elementami, które najprawdopodobniej prowadziły na korytarz, zaś po lewej stronie osadzone były mniejsze, najzwyklejsze białe drzwi prowadzące do łazienki. 
– Co się wczoraj działo? – zadała sobie pytanie.
Ospale podniosła się do pozycji siedzącej, by zaraz potem opuścić łóżko, co niestety nie było tak łatwe jak jej się na początku wydawało. Chwiała się z jednej nogi na drugą, w jej głowie odgrywała się istna karuzela, a wczorajsza kolacja niebezpiecznie zbliżała się  stronę gardła.
– Ohoho, przesadziła pani, panno Granger – skarciła siebie. – Eliksir na kaca, eliksir na kaca… Barek!
Jedną z wielu zalet posiadania pokaźnego majątku przez państwa Nott było to, że każda sypialnia w ich dworze posiadała własny barek, a w nim niezliczoną ilość alkoholu, a zaraz obok następny barek wyposażony w najbardziej potrzebne eliksiry. 
Po pewnym czasie kobieta wreszcie znalazła poszukiwany specyfik i wypiła go duszkiem. Słonogorzki smak zagościł w jej gardle, jednak szatynka wolała przez kolejne pół dnia czuć to w ustach, niż zmagać się z niewyobrażalnym kacem. Kiedy już poczuła, że wraca do sił postanowiła się umyć, ubrać i wyruszyć na poszukiwania Ginny, by ta opowiedziała jej wydarzenia zeszłego dnia i nocy. 
Weszła do łazienki i przeżyła szok. O dziwo, wyglądała jak najzwyklejsza łazienka w większości domów. Prosty prysznic, toaleta, umywalka i lustro. Bez żadnych zdobień, udziwnień ani różnych innych dziwnych rzeczy. Hermiona szybko zrzuciła z siebie zbędny ubiór i wskoczyła pod prysznic, który dodatkowo pomógł w działaniu eliksirowi. Dokładnie zmyła z siebie resztki dnia wczorajszego, narzuciła na siebie szlafrok, który wisiał na wieszaku obok i opuściła pomieszczenie. 


***

W jadalni przy stole siedziały cztery osoby. Państwo Weasley opuścili dwór Notta późną nocą, gdyż pan Weasley miał rano jakąś bardzo ważną sprawę do załatwienia. Wszyscy, o dziwo, wyglądali na wyspanych i wypoczętych, czego nie można było powiedzieć o Hermionie, która właśnie dzielnie przemierzała kolejne piętra i korytarze bezskutecznie poszukując przyjaciółki. 
– Ona ci tego nie wybaczy – powiedziała spokojnie Ginny biorąc łyk herbaty z miodem.
– O nie! Uważaj, bo się załamię psychicznie po tak wielkiej stracie. – Draco zaśmiał się ironicznie.
– Chyba powinieneś ją przepro… O! O wilku mowa, jest nasza śpiąca królewna!  – zawołał entuzjastycznie Blaise, gdy drzwi się uchyliły, a przez nie niepewnie wyjrzała Hermiona.
– Siadaj kochana, zjedz śniadanie, przydadzą ci się siły – stwierdziła Ruda z prawdziwą troską.
Granger powoli podeszła do stołu i odsunęła krzesło, które znajdowało się obok Blaise’a. Nie chciała siadać obok Malfoya, gdyż miała dziwne przeczucie, że totalny kac i brak jakichkolwiek przebłysków pamięci z dnia wczorajszego to jego sprawka. 
– Co się wczoraj stało? – zapytała w końcu. 
– Długo by opowiadać… – zaczęła Panna-Jeszcze-Weasley.
– Mów.
– No to… – nie dokończyła, gdyż wtrącił się Blaise.
– Nasz kochany Draco postanowił uraczyć cię swoją miksturą, potocznie nazywaną „Specjałem Malfoya”. Po pierwszym drinku byłaś totalnie zafascynowana jego smakiem, zachwycałaś się dobre pół godziny i wychwalałaś Smoka za to, że jest, cytuję: „bogiem drinków”. – Twarz Hermiony zmieniła kolor na czerwony. – Po drugim stwierdziłaś, że muzyka gra zdecydowanie za cicho, więc podgłosiłaś ją i zaczęłaś tańczyć na stole, krzycząc, że brakuje ci partnera do tańca. Żeby cię uspokoić, Draco podał ci trzeciego drinka, po którym rzuciłaś mu się na szyję i zachwycałaś, znów cytuję: „najcudowniejszym odcieniem blondu jaki kiedykolwiek istniał na tej ziemi”. 
– Wystarczy mi… – powiedziała cicho Hermiona.
– No poczekaj, zostały jeszcze tylko dwa! – zaśmiał się Blaise. – Po tym, jak Malfoy podał ci swój czwarty specjał postanowiłaś zostać wróżką, bo jak to ujęłaś, wróżbiarstwo od zawsze było twoją pasją, ale nie potrafiłaś się do tego przyznać. Nikt nie chciał usłyszeć twoich wróżb na swój temat, więc podeszłaś do skrzata Teodora i trzęsąc się powiedziałaś, że będzie żył aż do śmierci, po czym przez dwadzieścia minut zachwycałaś się tym, jakie to było głębokie i jak udało ci się to wywróżyć.
Na piątym się skończyło, gdyż wypiłaś go duszkiem, wszystkich pozdrowiłaś i poszłaś spać na podłogę. W sumie, to Ginny i państwo Weasley byli tak zajęci rozmową, bo wiesz nie widzieli się tyle lat, że nawet nie zwracali uwagi na to co robisz.
– Ty podły, fałszywy szczurze! –krzyknęła w kierunku Malfoya. – Jak mogłeś mnie tak upokorzyć?!
– Sama się upokorzyłaś – skwitował Draco ironicznym uśmieszkiem.
– No i jak mam żyć z nim w zgodzie? No jak? Ginny, przepraszam ale ja już pójdę. Nie wytrzymam więcej w towarzystwie tego śm… – zawahała się – człowieka.
Zapanowała cisza. Nikt nie chciał się odzywać, nawet Malfoy, który poczuł się urażony tym, że Granger chciała go nazwać śmierciożercą, bądź śmieciem, postanowił, że to przemilczy. W końcu przerwała to Ginny.
– Dobrze, wiem jak się czujesz i rozumiem, że chcesz wrócić do domu. Chcę jednak, żebyś wiedziała i wiedział to drugi osobnik, który również znajduje się w tym pomieszczeniu, że razem z Teodorem ustaliliśmy, że to właśnie wy zostaniecie naszymi świadkami na ślubie. 
– Właśnie, mieliśmy wam to powiedzieć wczoraj, ale stan Hermiony nie do końca na to pozwolił… Więc, Hermiono… 
– … i Blaise – dokończył ucieszony Zabini wstając z miejsca. 
– … i Draco, chcielibyśmy wiedzieć, czy zechcecie być naszymi świadkami? – zapytał Teo.
– Że co?! Że on? Jak? Przecież Draco w ogóle się do tego nie nadaje! Jak on może być twoim świadkiem? Teo, nie rób mi teo! – zawołał Blaise rozpaczliwym tonem. 
– Wybraliśmy Smoka na świadka dlatego, że świadek i drużba nie może być jedną osobą – zaśmiała się Ruda.
– Będę drużbą?! Od zawsze o tym marzyłem! Będziecie mieć najlepsze zabawy na świecie! Muszę jak najszybciej zacząć planować.
Hermiona wraz z Malfoyem z zażenowaniem patrzyli na odgrywającą się scenkę. Owszem, bycie świadkiem na ślubie ich najlepszych przyjaciół było dobrym pomysłem, o ile nie mieliby tego robić razem. A w takiej sytuacji zmusi ich to do wzajemnej współpracy. Wieczór kawalerski i panieński, pomoc w wyborze dekoracji, ubioru, jedzenia… Wszystko musieli robić razem, a tego nie umieli sobie wyobrazić. 
– Nie uważam, że jest to dobry pomysł – zaprotestowała Hermiona.
– Sam się sobie dziwię, ale muszę przyznać jej rację – zawtórował Draco. 
Na twarzy Ginny pojawił się szczery uśmiech. 
– No cóż, nie macie wyboru.


***

Słońce chyliło się ku zachodowi. Hermiona siedziała nad brzegiem jeziora West Bear rozkoszując się ostatnimi dniami jesieni. Mimo, iż była ubrana w grubą, puchową kurtkę to i tak było jej bardzo zimno. Widok, który miała przed oczyma był przepiękny. Niebo mieniło się czerwono pomarańczowymi barwami, a słońce zdawało się zatapiać nad horyzontem. Z drzew otaczających jezioro liście spadły już dawno, pływając teraz po tafli niczym nie zmąconej wody. Nagle ten romantyczny nastrój przerwały kroki zbliżające się do kobiety.
– Dzień dobry – rzekł mężczyzna. – My się chyba jeszcze nie znamy. 
– Nie powiedziałabym… – odpowiedziała Hermiona, odwracając się twarzą do rozmówcy.
Na twarzy dopiero co przybyłego osobnika wymalowało się zdziwienie.
– O kurwa. Co ty tu robisz? – zapytał zmieszany Malfoy. 
– Mieszkam. 
– Jak to mieszkasz? Tu? I nic nie powiedziałaś? 
– Śmiesznie było przyglądać się temu jak budujesz tu swój dom, wprowadzasz się i mieć w głowie myśl, że twój wyraz twarzy będzie niezapomniany, gdy dowiesz się, że jestem twoją sąsiadką – zaśmiała się była Gryfonka. – A wracając, zepsułam ci szansę na podryw? 
– Zdecydowanie. Myślałem, że spotkam tu miłość swojego życia, a to tylko ty, Granger. 
– Miło mi to słyszeć, a teraz pozwól, że pójdę do domu. 
– Może mnie zaprosisz, co? Sąsiadów trzeba poznać – zadrwił były Ślizgon. – Szczególnie tych, których uważa się za „bogów drinków”.
Dziewczyna w odpowiedzi prychnęła i udała się w stronę swojego domu. W porównaniu do domu Malfoya był on naprawdę malutki, jednak nie przeszkadzało jej to. Był jej i tylko jej i to wystarczało.


***

Przechadzając się po domu Dracona Blaise nie mógł się nadziwić jak jego przyjaciel mógł urządzić coś tak ładnego. Wszystko do siebie pasowało, mało co było w odcieniach zieleni czy szkarłatu, co u Malfoya było dość dziwne, gdyż kolor zielony był u niego zawsze numerem jeden. Luksusowe meble, eleganckie dodatki i ten zapach, w całym domu roznosił się zapach drogich, męskich perfum. 
– Smoku, chyba dwa dni po domu latałeś i pryskałeś tymi pachnidłami, bo śmierdzi na kilometr – zażartował Blaise. – No, ale przejdźmy do rzeczy. Gdzie masz barek?
Draco zaprosił przyjaciela do dużego pomieszczenia, w którym znajdowała się czarna, skórzana kanapa, a przy niej niski stół. W ścianie był okazały, bogato zdobiony kominek, w którym płomienie ognia wesoło tańczyły tylko sobie znany taniec. Wzdłuż jednej ze ścian ciągnął się bar, na całej długości pokoju, przy którym stały stołki barowe, zaś na ziemi znajdował się duży, futrzany dywan w odcieniu szarości. 
– No, Malfoy się postarał, jak na boga drinków przystało.
– Pozwól, że tego nie skomentuję – odrzekł Draco wyciągając jedną z niezliczonych butelek Ognistej Whisky. Nalał trunek do dwóch szklanek i postawił na stoliku. 
– Siadaj – nakazał Zabiniemu, po czym podał mu szklankę z bursztynowym płynem. – Pewnie nie wiesz, czemu cię zaprosiłem? – Diabeł pokręcił przecząco głową. – Zgadnij kto mieszka obok…

Draco opowiedział przyjacielowi o spotkaniu z Granger, o tym, że kobieta mieszka obok i używając najbardziej wymyślnych epitetów opisał ją i jak się czuje w tym momencie. Co jak co, ale mieszkanie obok kogoś, kogo się wręcz nienawidzi było dla niego jak kara. Dlaczego jego sąsiadem nie okazał się Voldemort, albo chociażby Potter?! No oczywiście, musiało trafić na najgorsze – Granger. Choć obiecał Wiewiórze, że będzie miły dla byłej Gryfonki, w jego zachowaniu nie zmieniło się nic. No, nie licząc tego, że uszczuplił swój słownik o wyraz „szlama”. W sumie, jakby się tak bardziej zastanowić, to sam nie wiedział, dlaczego tak się w stosunku do niej zachowuje. Nic mu nie zrobiła, ale może, a nawet na pewno przez zasady, które wpajał mu jego ojciec przez całe życie nie mógł zaakceptować tego, że ktoś taki jak Granger ma prawo istnieć. Mógłby, a nawet chciałby się pogodzić, ale nie wiedział jak. Bo jak pogodzić się po tym, jak ktoś uprzykrza ci życie przez bite siedem lat? Wątpił w to, że sam by to komuś wybaczył. Wszyscy mu mówili, żeby nie zachowywał się jak dziecko i zakopał topór wojenny z Hermioną, ale on nie chciał tego zrobić. Nie umiał. Jeszcze ta ostatnia impreza… Po tym to już w ogóle Graner nie będzie chciała mieć z nim styczności! Chociaż jak się widzieli ostatnio, to nie wyglądała na wkurzoną, może jej przeszło? Może stwierdziła, że trzeba dać Draconowi jeszcze jedną szansę, na którą tak naprawdę nie zasługiwał?
– Halo, ziemia do Malfoya! – Blaise powtórzył po raz kolejny. – Słyszysz mnie?
– C-co? Tak, słyszę. 
– O czym tak myślałeś? 
– O Granger – powiedział, zanim zdążył się ugryźć w język. 
– No, ja też bym chciał mieć taką seksowną sąsiadkę. Zazdroszczę ci, smoku! – podsumował Blaise.


Cześć! Wracam po trzech miesiącach lenistwa, z nową dawką weny! Mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej, bo po ponownym przeczytaniu rozdziałów stwierdzam, iż mi się podoba to, co piszę :) Serdecznie zapraszam do komentowania! 


1 komentarz:

  1. Więc Malfoyowi rura zmiękła i zastanawia się czy Granger mu kiedykolwiek wybaczy, o ile jest w stanie. On sam stwierdził, że by nie zapomniał o wieloletnich szykanach. Ciekawe jak to dalej wykreujesz.

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria