Hermiona obudziła się z potwornym bólem głowy, a susza jaką
czuła w gardle można by było porównać do tej na pustyni. Powoli otworzyła oczy
tak, by przyzwyczaiły się one do światła dziennego i rozejrzała się niepewnie
po pomieszczeniu. Ku swojemu zdziwieniu nie znajdowała się w swojej przytulnej
sypialni, a w jakiejś ogromnej, bogato urządzonej komnacie. Pomieszczenie było niewiele mniejsze niż cały
dom panny Granger. W pokoju królowały odcienie beżu i złota. W centralnym
punkcie znajdowało się ogromne łoże z baldachimem, a zaraz obok dwie szafki
nocne. Na wprost łóżka znajdowały się duże, bogato zdobione drzwi ze złotymi
elementami, które najprawdopodobniej prowadziły na korytarz, zaś po lewej
stronie osadzone były mniejsze, najzwyklejsze białe drzwi prowadzące do
łazienki.
– Co się wczoraj działo? – zadała
sobie pytanie.
Ospale podniosła się do pozycji siedzącej, by zaraz potem opuścić łóżko, co
niestety nie było tak łatwe jak jej się na początku wydawało. Chwiała się z
jednej nogi na drugą, w jej głowie odgrywała się istna karuzela, a wczorajsza
kolacja niebezpiecznie zbliżała się
stronę gardła.
– Ohoho, przesadziła pani, panno Granger – skarciła siebie. – Eliksir na kaca,
eliksir na kaca… Barek!
Jedną z wielu zalet posiadania pokaźnego majątku przez państwa Nott było to, że
każda sypialnia w ich dworze posiadała własny barek, a w nim niezliczoną ilość
alkoholu, a zaraz obok następny barek wyposażony w najbardziej potrzebne
eliksiry.
Po pewnym czasie kobieta wreszcie znalazła poszukiwany specyfik i wypiła go
duszkiem. Słonogorzki smak zagościł w jej gardle, jednak szatynka wolała przez
kolejne pół dnia czuć to w ustach, niż zmagać się z niewyobrażalnym kacem.
Kiedy już poczuła, że wraca do sił postanowiła się umyć, ubrać i wyruszyć na
poszukiwania Ginny, by ta opowiedziała jej wydarzenia zeszłego dnia i nocy.
Weszła do łazienki i przeżyła szok. O dziwo, wyglądała jak najzwyklejsza
łazienka w większości domów. Prosty prysznic, toaleta, umywalka i lustro. Bez
żadnych zdobień, udziwnień ani różnych innych dziwnych rzeczy. Hermiona szybko
zrzuciła z siebie zbędny ubiór i wskoczyła pod prysznic, który dodatkowo pomógł
w działaniu eliksirowi. Dokładnie zmyła z siebie resztki dnia wczorajszego,
narzuciła na siebie szlafrok, który wisiał na wieszaku obok i opuściła
pomieszczenie.
W jadalni przy stole siedziały cztery osoby. Państwo Weasley
opuścili dwór Notta późną nocą, gdyż pan Weasley miał rano jakąś bardzo ważną
sprawę do załatwienia. Wszyscy, o dziwo, wyglądali na wyspanych i wypoczętych,
czego nie można było powiedzieć o Hermionie, która właśnie dzielnie
przemierzała kolejne piętra i korytarze bezskutecznie poszukując przyjaciółki.
– Ona ci tego nie wybaczy – powiedziała spokojnie Ginny biorąc łyk herbaty z
miodem.
– O nie! Uważaj, bo się załamię psychicznie po tak wielkiej stracie. – Draco
zaśmiał się ironicznie.
– Chyba powinieneś ją przepro… O! O wilku mowa, jest nasza śpiąca
królewna! – zawołał entuzjastycznie
Blaise, gdy drzwi się uchyliły, a przez nie niepewnie wyjrzała Hermiona.
– Siadaj kochana, zjedz śniadanie, przydadzą ci się siły – stwierdziła Ruda z
prawdziwą troską.
Granger powoli podeszła do stołu i odsunęła krzesło, które znajdowało się obok
Blaise’a. Nie chciała siadać obok Malfoya, gdyż miała dziwne przeczucie, że
totalny kac i brak jakichkolwiek przebłysków pamięci z dnia wczorajszego to
jego sprawka.
– Co się wczoraj stało? – zapytała w końcu.
– Długo by opowiadać… – zaczęła Panna-Jeszcze-Weasley.
– Mów.
– No to… – nie dokończyła, gdyż wtrącił się Blaise.
– Nasz kochany Draco postanowił uraczyć cię swoją miksturą, potocznie nazywaną
„Specjałem Malfoya”. Po pierwszym drinku byłaś totalnie zafascynowana jego
smakiem, zachwycałaś się dobre pół godziny i wychwalałaś Smoka za to, że jest,
cytuję: „bogiem drinków”. – Twarz Hermiony zmieniła kolor na czerwony. – Po
drugim stwierdziłaś, że muzyka gra zdecydowanie za cicho, więc podgłosiłaś ją i
zaczęłaś tańczyć na stole, krzycząc, że brakuje ci partnera do tańca. Żeby cię
uspokoić, Draco podał ci trzeciego drinka, po którym rzuciłaś mu się na szyję i
zachwycałaś, znów cytuję: „najcudowniejszym odcieniem blondu jaki kiedykolwiek
istniał na tej ziemi”.
– Wystarczy mi… – powiedziała cicho Hermiona.
– No poczekaj, zostały jeszcze tylko dwa! – zaśmiał się Blaise. – Po tym, jak
Malfoy podał ci swój czwarty specjał postanowiłaś zostać wróżką, bo jak to
ujęłaś, wróżbiarstwo od zawsze było twoją pasją, ale nie potrafiłaś się do tego
przyznać. Nikt nie chciał usłyszeć twoich wróżb na swój temat, więc podeszłaś
do skrzata Teodora i trzęsąc się powiedziałaś, że będzie żył aż do śmierci, po
czym przez dwadzieścia minut zachwycałaś się tym, jakie to było głębokie i jak
udało ci się to wywróżyć.
Na piątym się skończyło, gdyż wypiłaś go duszkiem, wszystkich pozdrowiłaś i
poszłaś spać na podłogę. W sumie, to Ginny i państwo Weasley byli tak zajęci
rozmową, bo wiesz nie widzieli się tyle lat, że nawet nie zwracali uwagi na to
co robisz.
– Ty podły, fałszywy szczurze! –krzyknęła w kierunku Malfoya. – Jak mogłeś mnie
tak upokorzyć?!
– Sama się upokorzyłaś – skwitował Draco ironicznym uśmieszkiem.
– No i jak mam żyć z nim w zgodzie? No jak? Ginny, przepraszam ale ja już
pójdę. Nie wytrzymam więcej w towarzystwie tego śm… – zawahała się – człowieka.
Zapanowała cisza. Nikt nie chciał się odzywać, nawet Malfoy, który poczuł się
urażony tym, że Granger chciała go nazwać śmierciożercą, bądź śmieciem,
postanowił, że to przemilczy. W końcu przerwała to Ginny.
– Dobrze, wiem jak się czujesz i rozumiem, że chcesz wrócić do domu. Chcę
jednak, żebyś wiedziała i wiedział to drugi osobnik, który również znajduje się
w tym pomieszczeniu, że razem z Teodorem ustaliliśmy, że to właśnie wy
zostaniecie naszymi świadkami na ślubie.
– Właśnie, mieliśmy wam to powiedzieć wczoraj, ale stan Hermiony nie do końca
na to pozwolił… Więc, Hermiono…
– … i Blaise – dokończył ucieszony Zabini wstając z miejsca.
– … i Draco, chcielibyśmy wiedzieć, czy zechcecie być naszymi świadkami? –
zapytał Teo.
– Że co?! Że on? Jak? Przecież Draco w ogóle się do tego nie nadaje! Jak on
może być twoim świadkiem? Teo, nie rób mi teo! – zawołał Blaise rozpaczliwym
tonem.
– Wybraliśmy Smoka na świadka dlatego, że świadek i drużba nie może być jedną
osobą – zaśmiała się Ruda.
– Będę drużbą?! Od zawsze o tym marzyłem! Będziecie mieć najlepsze zabawy na
świecie! Muszę jak najszybciej zacząć planować.
Hermiona wraz z Malfoyem z zażenowaniem patrzyli na odgrywającą się scenkę.
Owszem, bycie świadkiem na ślubie ich najlepszych przyjaciół było dobrym
pomysłem, o ile nie mieliby tego robić razem. A w takiej sytuacji zmusi ich to
do wzajemnej współpracy. Wieczór kawalerski i panieński, pomoc w wyborze
dekoracji, ubioru, jedzenia… Wszystko musieli robić razem, a tego nie umieli
sobie wyobrazić.
– Nie uważam, że jest to dobry pomysł – zaprotestowała Hermiona.
– Sam się sobie dziwię, ale muszę przyznać jej rację – zawtórował Draco.
Na twarzy Ginny pojawił się szczery uśmiech.
– No cóż, nie macie wyboru.
***
Słońce chyliło się ku zachodowi. Hermiona siedziała nad
brzegiem jeziora West Bear rozkoszując się ostatnimi dniami jesieni. Mimo, iż
była ubrana w grubą, puchową kurtkę to i tak było jej bardzo zimno. Widok,
który miała przed oczyma był przepiękny. Niebo mieniło się czerwono
pomarańczowymi barwami, a słońce zdawało się zatapiać nad horyzontem. Z drzew
otaczających jezioro liście spadły już dawno, pływając teraz po tafli niczym
nie zmąconej wody. Nagle ten romantyczny nastrój przerwały kroki zbliżające się
do kobiety.
– Dzień dobry – rzekł mężczyzna. – My się chyba jeszcze nie znamy.
– Nie powiedziałabym… – odpowiedziała Hermiona, odwracając się twarzą do
rozmówcy.
Na twarzy dopiero co przybyłego osobnika wymalowało się zdziwienie.
– O kurwa. Co ty tu robisz? – zapytał zmieszany Malfoy.
– Mieszkam.
– Jak to mieszkasz? Tu? I nic nie powiedziałaś?
– Śmiesznie było przyglądać się temu jak budujesz tu swój dom, wprowadzasz się
i mieć w głowie myśl, że twój wyraz twarzy będzie niezapomniany, gdy dowiesz
się, że jestem twoją sąsiadką – zaśmiała się była Gryfonka. – A wracając,
zepsułam ci szansę na podryw?
– Zdecydowanie. Myślałem, że spotkam tu miłość swojego życia, a to tylko ty,
Granger.
– Miło mi to słyszeć, a teraz pozwól, że pójdę do domu.
– Może mnie zaprosisz, co? Sąsiadów trzeba poznać – zadrwił były Ślizgon. –
Szczególnie tych, których uważa się za „bogów drinków”.
Dziewczyna w odpowiedzi prychnęła i udała się w stronę swojego domu. W
porównaniu do domu Malfoya był on naprawdę malutki, jednak nie przeszkadzało
jej to. Był jej i tylko jej i to wystarczało.
***
Przechadzając się po domu Dracona Blaise nie mógł się
nadziwić jak jego przyjaciel mógł urządzić coś tak ładnego. Wszystko do siebie
pasowało, mało co było w odcieniach zieleni czy szkarłatu, co u Malfoya było
dość dziwne, gdyż kolor zielony był u niego zawsze numerem jeden. Luksusowe
meble, eleganckie dodatki i ten zapach, w całym domu roznosił się zapach
drogich, męskich perfum.
– Smoku, chyba dwa dni po domu latałeś i pryskałeś tymi pachnidłami, bo
śmierdzi na kilometr – zażartował Blaise. – No, ale przejdźmy do rzeczy. Gdzie
masz barek?
Draco zaprosił przyjaciela do dużego pomieszczenia, w którym znajdowała się
czarna, skórzana kanapa, a przy niej niski stół. W ścianie był okazały, bogato
zdobiony kominek, w którym płomienie ognia wesoło tańczyły tylko sobie znany
taniec. Wzdłuż jednej ze ścian ciągnął się bar, na całej długości pokoju, przy
którym stały stołki barowe, zaś na ziemi znajdował się duży, futrzany dywan w
odcieniu szarości.
– No, Malfoy się postarał, jak na boga drinków przystało.
– Pozwól, że tego nie skomentuję – odrzekł Draco wyciągając jedną z niezliczonych
butelek Ognistej Whisky. Nalał trunek do dwóch szklanek i postawił na stoliku.
– Siadaj – nakazał Zabiniemu, po czym podał mu szklankę z bursztynowym płynem. –
Pewnie nie wiesz, czemu cię zaprosiłem? – Diabeł pokręcił przecząco głową. –
Zgadnij kto mieszka obok…
Draco opowiedział przyjacielowi o spotkaniu z Granger, o
tym, że kobieta mieszka obok i używając najbardziej wymyślnych epitetów opisał
ją i jak się czuje w tym momencie. Co jak co, ale mieszkanie obok kogoś, kogo
się wręcz nienawidzi było dla niego jak kara. Dlaczego jego sąsiadem nie okazał
się Voldemort, albo chociażby Potter?! No oczywiście, musiało trafić na
najgorsze – Granger. Choć obiecał Wiewiórze, że będzie miły dla byłej Gryfonki,
w jego zachowaniu nie zmieniło się nic. No, nie licząc tego, że uszczuplił swój
słownik o wyraz „szlama”. W sumie, jakby się tak bardziej zastanowić, to sam
nie wiedział, dlaczego tak się w stosunku do niej zachowuje. Nic mu nie
zrobiła, ale może, a nawet na pewno przez zasady, które wpajał mu jego ojciec
przez całe życie nie mógł zaakceptować tego, że ktoś taki jak Granger ma prawo
istnieć. Mógłby, a nawet chciałby się pogodzić, ale nie wiedział jak. Bo jak
pogodzić się po tym, jak ktoś uprzykrza ci życie przez bite siedem lat? Wątpił
w to, że sam by to komuś wybaczył. Wszyscy mu mówili, żeby nie zachowywał się
jak dziecko i zakopał topór wojenny z Hermioną, ale on nie chciał tego zrobić.
Nie umiał. Jeszcze ta ostatnia impreza… Po tym to już w ogóle Graner nie będzie
chciała mieć z nim styczności! Chociaż jak się widzieli ostatnio, to nie
wyglądała na wkurzoną, może jej przeszło? Może stwierdziła, że trzeba dać
Draconowi jeszcze jedną szansę, na którą tak naprawdę nie zasługiwał?
– Halo, ziemia do Malfoya! – Blaise powtórzył po raz
kolejny. – Słyszysz mnie?
– C-co? Tak, słyszę.
– O czym tak myślałeś?
– O Granger – powiedział, zanim zdążył się ugryźć w język.
– No, ja też bym chciał mieć taką seksowną sąsiadkę. Zazdroszczę ci, smoku! –
podsumował Blaise.
Cześć! Wracam po trzech miesiącach lenistwa, z nową dawką weny! Mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej, bo po ponownym przeczytaniu rozdziałów stwierdzam, iż mi się podoba to, co piszę :) Serdecznie zapraszam do komentowania!
Więc Malfoyowi rura zmiękła i zastanawia się czy Granger mu kiedykolwiek wybaczy, o ile jest w stanie. On sam stwierdził, że by nie zapomniał o wieloletnich szykanach. Ciekawe jak to dalej wykreujesz.
OdpowiedzUsuń