Blondwłosy mężczyzna stał w bramie prowadzącej do jego
własnego, świeżo wybudowanego domu. Był dumny z siebie, że w tak krótkim czasie
udało się mu wszystko załatwić, ale także był zadowolony z budowlańców
stawiających mury jego domu, którzy byli tak zawzięci, że obrali sobie za cel
postawienie budynku mieszkalnego pokaźnych, jak na ich standardy, rozmiarów w
równy miesiąc. Szczery uśmiech wkradł się na jego bladą twarz, gdy podziwiał
swoje nowe lokum. Czuł niemałą satysfakcję patrząc na budynek. Opłacało się, cholernie.
Dom był w nowoczesnym stylu. Malfoy chciał jak najbardziej
odbiec od wyglądu starych domów i dworów, gdyż nie chciał, by jego mieszkanie
choć trochę nawiązywało do Malfoy Manor. Zewnętrzne ściany domu pokrywały trzy
różne faktury: drewno, kamień oraz tynk. Ściana, na której znajdowały się drzwi
wejściowe była nieco wsunięta w głąb, a nad nią powstał daszek chroniący
posadzkę przed deszczem. Boku domu pokryte były mahoniowymi, drewnianymi
deskami elewacyjnymi, zaś powierzchnię pod dużymi oknami obłożono szarym kamieniem.
Reszta ścian potraktowana została białym tynkiem. Od ogrodzenia do schodków
prowadzących do drzwi położona była popielata kostka, układająca się w prostą
ścieżkę. Wokół niej znajdowały się małe lampy oświetlające drogę. Z tyłu domu
dumnie prezentował się duży taras, obłożony dokładnie tymi samymi deskami,
które prezentowały się na przodzie budynku. Na razie nic tam nie było, oprócz
zabudowanego kominka, który w przyszłości miał służyć jako grill.
Draco z radością uchylił bramę, by już po chwili znaleźć się
przy drzwiach wejściowych i siłować się z zamkiem. Wreszcie, gdy ten ustąpił,
arystokrata postawił pierwszy krok w swoim nowym, własnym domu. O ile w budowie
pomagał jak tylko mógł, to umeblowanie pozostawił w rękach zaprzyjaźnionej
projektantki wnętrz – Mirandy Hoff. I tym razem się na niej nie zawiódł. Od
samego wejścia uderzyła w niego elegancja i gustowność tego miejsca, i chłód. Cholera, ogrzewanie – pomyślał.
Po przekroczeniu progu mężczyzna znalazł się w otwartym
holu, z którego od razu przechodziło się do salonu. Oba pomieszczenia, jak i
większość domu utrzymana była w stonowanych barwach szarości, bieli oraz
czerni. Salon zdawał się być podzielony na dwie części: jadalnianą i
wypoczynkową, które łączył duży, marmurowy kominek z oszkloną szybą. Draco
postanowił od razu rozpalić w kominku, gdyż było mu niewyobrażalnie zimno.
Część wypoczynkowa znajdowała się po lewej stronie
pomieszczenia, a w jej skład wchodził olbrzymi telewizor z najnowszym kinem
domowym, czarna, skórzana kanapa wraz z fotelami i stolik kawowy. Obok były
przeszklone drzwi prowadzące na taras. W części jadalnianej, dużo mniejszej,
stał dość długi stół z krzesłami do kompletu.
Malfoy przeszedł z salonu do kuchni, która mieściła się w
pomieszczeniu obok, zlustrował ją wzrokiem i zacmokał z zadowolenia ustami.
Czarno-biała kolorystyka, nowoczesne meble z najnowszych kolekcji, no i
oczywiście czarny, marmurowy blat. Kuchnia idealna dla tak zapalonego kucharza
jakim był blondyn, bo wbrew powszechnej opinii o arystokratach, uwielbiał
gotować i nie wykorzystywał do tego skrzatów.
Następnie zwiedził łazienkę, oraz pokoje znajdujące się na
piętrze. Było ich cztery, a jeden z nich pełnił rolę sypialni mężczyzny. Ściany
w odcieniach szmaragdu, do tego ciemne, prawie czarne meble i łóżko mieszczące
zapewne trzy, może cztery osoby. Ze swojego okna Draco miał widok na dom swoich
sąsiadów oraz jezioro mieszczące się zaraz obok. W pomieszczeniu nie zabrakło
oczywiście barku, w którym roiło się od różnego rodzaju alkoholu. Chyba jestem uzależniony – pomyślał
sięgając po nieotworzoną jeszcze butelkę Ognistej. Jeden łyk jeszcze nikogo nie zabił.
****
– Mamo, nawet nie wiesz jak tęskniłam – zaszlochała Ginny. –
Przepraszam…
– Ciii, skarbie już dobrze – upokoiła córkę kobieta, gładząc ją po włosach. –
Gdzieś ty się podziewała?
– To długa historia…
– Domyślam się, skoro nie było cię dwa lata! Siadaj i się tłumacz – rozkazała.
Ginevra posłusznie zajęła miejsce na kanapie i zaczęła opowiadać. Nie ominęła
żadnego szczegółu, powiedziała nawet o Kawie
i ciastku. Z jej każdym słowem, oczy Molly Weasley zdawały się coraz
bardziej rozszerzać.
– Ż-ż-że co? Jesteś z tym Nottem? I przyjaźnisz z Zabinim i Malfoyem?! To
śmierciożercy! Ginevro Molly Weasley przywołuję cię do porządku! Oni ci już
kompletnie pranie mózgu zrobili! Nie zgadzam się ani na ten związek, ani na tę
przyjaźń! A nazwiska Malfoy nie chcę już nigdy, przenigdy słyszeć! – wybuchnęła
starsza kobieta po tym, jak jej córka skończyła opowieść.
– Planujemy ślub z Teodorem i nic nie… Mamo! – Pani Molly Weasley z nadmiaru
przerażających informacji zemdlała.
Pół godziny później, gdy sytuacja się ustabilizowała, a Molly
przyswoiła do siebie usłyszane od córki nowiny, Ginny wytłumaczyła jej na
spokojnie, że Teodor i Blaise nie są źli, a Malfoy… no, cóż próbuje nie być
zły. Kiedy matka przemyślała pewne rzeczy, nawet zaczęła się cieszyć ze
szczęścia córki.
– Może przyprowadziłabyś do nas swojego narzeczonego?
Chciałabym go z tatą poznać – zaproponowała.
– Wiesz, mamo… Może wy byście nas odwiedzili? Pokazałabym wam jak mieszkamy.
– Świetny pomysł! Zrobię twoją ulubioną szarlotkę, dobrze?
– Dobrze – uśmiechnęła się najmłodsza latorośl Weasleyów. – Zaproszę też
Hermionę, Blaise’a i Draco.
Uśmiech spełzł z twarzy Molly. O ile cieszyła się, że
wreszcie zobaczy swoją byłą, niedoszłą synową, to wizja spotkania z dwoma pozostałymi
osobnikami nie za bardzo jej się podobała.
– A Hermiona? Jak się jej wiedzie? – zapytała zatroskana
rudowłosa pani.
– Dobrze, widuję się z nią regularnie. Mieszka w pięknym, małym domku nad
jeziorem i z tego co mi mówiła, jest zachwycona. Pozbierała się po rozstaniu z
Ronem, chociaż wydaje mi się, że w środku nadal coś do niego czuje, w końcu nie
są razem dopiero miesiąc.
– Jedyne co może do niego czuć, to obrzydzenie – skomentowała. – Zamierzasz go
zaprosić na ślub?
– Kogo? Rona? Tak mamo, w końcu to mój brat, a to że przyjdzie z Potterem mnie
nie wzrusza. Minęły ponad dwa lata i już nic kompletnie nie czuję. Jego miejsce
zajął Teodor i bardzo się z tego cieszę. Wreszcie czuję się szczęśliwa.
***
Przy długim stole w jadalni Teodora Notta siedzieli przybyli
goście. Każdy różnił się od wszystkich i nijak nie pasował do pozostałego
grona. Pani Weasley nieśmiało uśmiechała się w stronę Hermiony, ta zaś nerwowo
obrywała skórki. Blaise Zabini wraz Malfoyem pochłonięci rozmową, zdawali się
nie zauważać nikogo oprócz nich, a Teodor, Ginny i jej tata siedzieli w ciszy,
tępo wpatrując się w tylko im znany, oddalony punkt.
– Panie Nott – zaczęła niepewnie Molly – ma pan piękny dom.
Kobieta rozglądnęła się po jadalni. Beżowe ściany zdobione były złotymi
listwami, w kącie swoje miejsce miał spory bar z różnorakim alkoholem. Obok
wejścia znajdował się pokaźnych rozmiarów marmurowy kominek, kolorem
wpasowujący się w odcień ścian. Nad stołem wisiał ogromny, kryształowy
żyrandol. Starsza kobieta pierwszy raz gościła w tak eleganckim i pełnym
przepychu domu.
– Tylko nie pan, za niedługo będziemy rodziną – uśmiechnął się Teodor wyrwany z
konsternacji. – Proszę mi mówić Teodor, albo Teo.
– Dobrze, więc mów mi mamo! – Kobieta wesoło klasnęła w dłonie.
Na stole pojawiły się przeróżne potrawy, od sałatek, przez
indyka, na ciastach kończąc. Nie zabrakło również szarlotki przyniesionej przez
panią Weasley.
– Blaise, Draco. – Ginny zwróciła uwagę mężczyznom. – Nie
jesteście tutaj sami, jak widzicie. Może przestalibyście podśmiechiwać się pod
nosem i zaczęlibyście konwersację z nami.
– Nie uważam, by… – zaczął Malfoy.
– Ależ oczywiście. Pani Weasley, pani szarlotka jest wręcz
prze-prze-przewyborna! W życiu takiej pysznej nie jadłem, a jest to moje
ulubione ciasto. Jak to się stało, że macie państwo tylko jedną córkę? – Z
Blaise’a wypłynął potok słów. – Uważam, że Teo i Ginny są świetną parą,
uwielbiam ich! To są moje dwa gołąbki, a Hermiona to moja przyjaciółka, Draco
też! Ale on nie chce się do niej przekonać, może to przez jej wygląd. Jest przepiękna
i myślę, że Malfoy po prostu jest tak nią zauroczony, że…
– DOŚĆ! – przerwał mu blondyn. – Skończ pierdolić.
– Sam skończ!
– Oboje skończcie! – wrzasnęła Ginny. – Spotkaliśmy się tu, żeby miło spędzić
czas i byście mogli poznać bliżej moich rodziców. Coraz bardziej żałuję, że was
zaprosiliśmy.
– Skarbie, nie przesadzaj… – uspokoił kobietę jej narzeczony. – Korzystając z
okazji, że jesteśmy tutaj wszyscy razem, chcielibyśmy z Ginny coś ogłosić. –
Mężczyzna wstał, łapiąc za rękę swoją wybrankę. – Pobieramy się i chcielibyśmy
was dzisiaj na ten ślub zaprosić.
Wtem przed gośćmi pojawiły się zaproszenia zdobione w delikatne, kwiatowe
wzory. Hermiona wzięła swoje zaproszenie do rąk i otworzyła je. Na samej górze
widniało poruszające się zdjęcie przedstawiające całującą się parę – Ginny i
Teodora.
ZAPROSZENIE
Ginny Weasley i Teodor Nott
mają zaszczyt zaprosić
Hermionę Granger wraz z osobą
towarzyszącą
na Uroczystość Zawarcia Związku Małżeńskiego,
która odbędzie się w dniu 20 stycznia 2005 roku
o godzinie 14:00 w Dworze Państwa Nott.
„Miłość zaczyna się wtedy,
kiedy szczęście drugiej osoby
jest dla Ciebie ważniejsze niż Twoje.”
– Nie rób tego, Teo! Ta ruda małpa zniszczy ci życie! –
zaprotestował Blaise śmiejąc się.
Atmosfera rozluźniła się i wszyscy po skończonym posiłku rozgadali się na
dobre. Pan Weasley dyskutował z Teodorem na temat najnowszych telewizorów
wprowadzonych właśnie na magiczny rynek, Ginny z Hermioną i Molly rozwodziły
się na temat wyboru sukni ślubnej, menu oraz dekoracji Sali Balowej znajdującej
się w Dworze, zaś Draco i Blaise udali się w stronę barku, by skonsumować swój
ulubiony ognisty trunek.
– Diable, jeszcze raz będziesz pieprzył głupoty na mój temat, to ci łeb ukręcę
– zagroził blondwłosy mężczyzna.
– Spokojnie, spokojnie. Ja widzę, że ona cię kręci! Kręci cię tak bardzo jak
tamten gość na tej pamiętnej imprezie Teodora.
– Ona mnie nie kręci! To plugawa, brudna szlama! Z trudem znoszę jej
towarzystwo.
– Oj, już nie przesadzaj. Widzę jak na nią patrzysz.
– Z nienawiścią i pogardą?
– Z zafascynowaniem.
Malfoy już wymierzał cios w ramię ciemnoskórego przyjaciela, gdy podszedł do
nich przyszły pan młody.
– O czym rozmawiacie? – zapytał.
– O…
– O tym, że Draco się zabujał w Granger i jego miłość jest tak wielka jak stąd
do Hogwartu. – Mężczyzna wykonał ręką ruch, pokazując daleko oddalony punkt.
– Nie ważne. Ginny powiedziała, że chce zaprosić Weasleya.
– Którego? Jej wszyscy bracia mają tak na nazwisko – skomentował Draco.
– Rona.
– Po chuj? Żeby przyszedł z Potterem i w środku imprezy zaczęli się obściskiwać
na stole? Nie, dzięki.
– W sumie, nasz Teodorek chyba lubi takie klimaty – zażartował czarnoskóry,
lecz czym prędzej przywołał się do porządku, gdy napotkał nienawistne
spojrzenie przyjaciół. – Dobra, już nie będę.
– Draco, zrób każdemu po drinku. Mama Ginny powiedziała, że
bardzo chciałaby spróbować drinka stworzonego przez ciebie oraz, że ma
nadzieję, że jej nie otrujesz.
– A co ja jestem?
– Mój przyjaciel. Dla Hermiony też masz zrobić.
– Oczywiście, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, panie Nott – zakpił Draco.
Dla Granger to ja zrobię mój specjał –
dodał w myślach.
Chwilę później wszyscy rozkoszowali się podanymi im
kolorowymi drinkami. Hermiona, tak jak przewidział Draco, krzywiła się
niemiłosiernie, lecz piła dzielnie łyk za łykiem.
– Dość… dość mocny ten drink – wydukała szatynka. – Ale jaki pyszny – upiła
spory łyk – o, Merlinie!
Kobieta szybko wypiła swój napój alkoholowy i poprosiła o jeszcze jednego, a
zaraz kolejnego.
Po około pół godzinie szatynka ledwo trzymała się na nogach.
Wypiła pięć specjałów Draco i
niestety było to o pięć za dużo. Przy stole panował wesoły gwar, nikt już nie
czuł granicy między nimi i wszyscy swobodnie rozmawiali na dowolne tematy.
Żaden z gości ani gospodarzy, oprócz Malfoya, nie zauważył jak Hermiona powoli
osuwa się w dół, w stronę podłogi. Kilka sekund później leżała już, smacznie śpiąc,
na jasnobrązowym parkiecie.
Właśnie o taki rozwój sytuacji chodziło Draco. Upić ją do nieprzytomności, żeby
nie musieć patrzeć na jej szlamowatą osobę. Cóż, on chyba nigdy nie przestanie
pałać do Granger nienawiścią.
– Hej, gdzie jest Hermiona? – zapytała w końcu Ginny.
– Leży – odpowiedział jej Draco z uśmieszkiem na ustach.
– Gdzie?
– Na podłodze. – Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
Ginny spojrzała obok i faktycznie, jej przyjaciółka smacznie spała pod nogami
stołu.
– Ty cholero! Coś ty jej dał do tych drinków?!
– Same dobre rzeczy, Weasley, same dobre rzeczy.
Baaardzo długo nie było tego rozdziału, chociaż już dawno był napisany i czekał na opublikowanie. Nie miałam czasu, miałam dużo na głowie, nauka, obowiązki. Ale teraz, gdy mam wakacje,wreszcie mam trochę wolnego czasu i mogę pisać :) Zachęcam do komentowania!
Baaardzo długo nie było tego rozdziału, chociaż już dawno był napisany i czekał na opublikowanie. Nie miałam czasu, miałam dużo na głowie, nauka, obowiązki. Ale teraz, gdy mam wakacje,wreszcie mam trochę wolnego czasu i mogę pisać :) Zachęcam do komentowania!
Czekam z niecierpliwością na kolejny ❤ dobra robota !
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny, choć mysle, ze czasem mało realistyczny. Chodzi mi glownie o, to w jak szybkim czasie wszystko sie rozwija. Moly moze usiedziec w jednym pokoju z ślizgonami ? Tak od razu ? Być moze było to zamierzone dzialanie i opowiadanie ma byc po prostu pozytywne i wesole. Ładny ten Malfoyowski dom :D Podobają mi się opisy, no i Blaise. On w kazdym wydaniu jest swietny, bo jest po prostu szalony i nieprzewidywalny. To tyle ode mnie dzisiaj. Trzymaj tak dalej, czekam z niecierpliwoscią na kolejną publikacje :) .
OdpowiedzUsuńDzień dobry!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie: Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa zostało poprawione i znów wkracza w świat blogosfery!
Krótki opis: Historia oczami Dracona Malfoya; bogata w liczne komentarze i sarkastyczne uwagi dotyczące nie tylko Hermiony Granger, ale również problemów dojrzewania i odkrywania w sobie nieznanych do tej pory uczuć. Opowieść o za szybkim dorastaniu, braniu odpowiedzialności za własne czyny i walce z Szakalem, czarnoksiężnikiem, którego wpływy przedarły się nawet przez bramy Hogwartu.
Zapraszam na www.melodie-duszy.blogspot.com
Pozdrawiam!
Wszystko fajnie i pięknie, ale zdecydowanie za szybko się dzieją te rzeczy. O ile przyjście rodziców do Motta jest ok o tyle zaproszenie kolegów narzeczonego na pierwszą wizytę jest nie taktowne. Najpierw byli gryfoni powinni oswoić się z przyszłym zięciem, a dopiero na weselu spotkać nowych kolegów Ginnewry. Wiadomo, to Twoja historia, ale nad wyraz ja przeslodzilas, moja droga. Może sprospj nieco zwolnić, dodać więcej dialogów, rozmyślań bohaterów? Ty w zdecydowanie większej połowie skupiasz się na opisach przestrzeni, zwłaszcza domów.
OdpowiedzUsuńPostać Pottera i Rona myślę, że będzie wygwizdana na zaślubinach.