środa, 3 maja 2017

4. (Nie)samotne noce

Harry Potter usadowił się wygodnie na kolanach swojego rudego partnera. Minęło sporo czasu od ujawnienia ich związku przez prasę, więc dziennikarze nie interesowali się już ich poczynaniami. Mogli spokojnie rozkoszować się przyjemnościami płynącymi z ich wspólnego pożycia. Co prawda, Ron nie mieszkał już w Norze, ponieważ po tym jak jego matka dowiedziała się o związku z Potterem, kazała mu w trybie natychmiastowym opuścić dom. Mimo jej ogromnej sympatii do Harry’ego, nie mogła przeboleć tego, że jej własny syn jest homoseksualistą. Po całej tej akcji, mężczyźni zamieszkali w domu Pottera, który dzięki jego pokaźnemu majątkowi był jednym z najbardziej gustownych i drogich budynków w okolicy. Wybraniec kupił go po rozstaniu z Ginny, gdyż nie czuł się dobrze mieszkając w Norze.
Salon, w którym przebywała para był elegancko urządzony. Białe meble kontrastowały z czarną, skórzaną kanapą i fotelami. Jedną ścianę pokrywały regały z książkami, które w większości stanowiły ozdobę, ponieważ ani Harry’ego, ani Rona nie ciągnęło do czytania. No, chyba że o Quidditchu. W kącie stał minibar, zaopatrzony w dużą ilość alkoholu. Mężczyźni lubili wieczorami upijać się, po to, by po wszystkim lądować w łóżku. Ot, taka ich tradycja.
Weasley odgarnął z czoła Pottera kosmyki przydługiej już grzywki. Uśmiechnął się do niego czule.
– Nie żałuję, że nas wtedy nakryli – szepnął.
– Wiesz co, Ron? Głupio się czuję. Niby sam zerwałem z Ginny, by z tobą być, ale szkoda mi Hermiony. Ona tak cię kochała… 
– A myślisz, że moja siostra ciebie nie? Złamałeś jej serce! 
– Hej! Nie krzycz, oboje głupio postąpiliśmy, tak? Czasu nie cofniemy, a teraz przynajmniej jesteśmy ze sobą szczęśliwi i co najważniejsze, nie musimy udawać.
Ron kiwnął głową, przyznając rację swojemu chłopakowi. 
– Masz ochotę na herbatę? – zapytał.
– Z chęcią. – Potter się uśmiechnął pokazując rząd białych zębów.


***

Hermiona przez okno obserwowała blondwłosego mężczyznę zwiedzającego działkę znajdującą się niedaleko jej domu. Śmiała się pod nosem, w głowie mając setki wymyślonych przez nią reakcji Draco, gdy ten się dowie, kim jest jego sąsiadka. 
Musiała przyznać, że miał rozmach. Ledwo co kupił działkę, a już w ciągu kilku dniu pojawiły się pierwsze fundamenty i ściany. Biorąc pod uwagę to, iż był listopad i lada dzień mógł spaść śnieg, Malfoy spieszył się z budową. Pannę Granger dziwił fakt, że pomimo tego, iż na budowie pracowało sporo ludzi, to blondyn także pomagał. A co najlepsze, nie używał do tego magii. Ciekawa sprawa. Z wyliczeń Hermiony wynikało, że dom Malfoya, o ile będzie utrzymane tempo prac, będzie gotowy do użytku już za dwa tygodnie.

Odsunęła się od okna i poszła przygotowywać kolację, na którą zaprosiła swoją przyjaciółkę. Od zawsze lubiła gotować, więc gotowanie dla więcej niż jednej osoby sprawiło jej niemałą frajdę. Nigdy nie miała okazji popisać się kulinarnie, gdyż w domu gotowała mama, w Norze Molly, a tutaj… nie miała ochoty na wykwintne gotowanie tylko dla siebie. Po godzinnej krzątaninie w kuchni, kobieta nakryła do stołu, wyszykowała się i jedyne, co pozostało, to oczekiwanie na Ginny.
Nie dane jej było długo czekać, bo już po kilku minutach usłyszała dzwonek do drzwi, oznajmiający przybycie gościa. 
– Hej, Hermiono – przywitała się Ginny przytulając przyjaciółkę. 
– Cześć. – Panna Granger ucałowała kobietę w policzek. – Rozgość się. 
Weasley powiesiła swój szary płaszcz na wieszaku i rozpoczęła wędrówkę po domu. 
– No, muszę ci powiedzieć, że przytulnie tu masz, nie to co u nas – zaśmiała się. – Sama urządzałaś?
– Większość mebli pozostała po poprzednim właścicielu, ale mi nie przeszkadzają. Dodałam tylko parę akcentów od siebie.
– No tak – powiedziała – te regały to na pewno od ciebie. Nie sądzę, żeby ktoś inny czytał aż tyle, co ty. 
Przyjaciółki obeszły razem cały dom. Ginny była zachwycona, jednak nie szczędziła na komentarzach dotyczących ilości książek w domu panny Granger. Wreszcie zakończyły zwiedzanie na salonie połączonym z kuchnią. Bordowo-włosa zasiadła do stołu i oczekiwała kolacji. Specjalnie nie jadła w domu, bo wiedziała że Hermiona będzie wciskać w nią jedzenie tak samo, jak jej świętej pamięci babcia. Wnuki Granger z pewnością będą otyłe.

Uśmiechnęła się, gdy wreszcie przed nią pojawiło się danie. Ginny musiała przyznać, że przyjaciółka się postarała. 
– Łosoś z suszonymi pomidorami – wytłumaczyła. – Mój specjał, smacznego.
Do kolacji była Gryfonka podała również wino, które idealnie współgrało smakiem z przepyszną, rozpływającą się w ustach rybą.

Po skończonym posiłku i dwie butelki wina później kobiety rozluźniły się, a rozmowy stoczyły się na coraz to błahe tematy. 
– Wiesz co? Nie mów nikomu, ale Malfoy się buduje obok – parsknęła Hermiona. – On nie wie, że ja tu mieszkam. 
– No to będzie miał niespodziankę. Tak w ogóle, to jak się czujesz po ostatniej imprezie u nas? 
– W sumie, nie było tak źle, jak się obawiałam. Malfoy na początku był niemiły i szczerze powiedziawszy, chciałam wyjść, ale już po kilku drinkach mu przeszło.
– Wiem, wiem… Na początku też nie pałał do mnie zbytnią sympatią. Ba, przez kilka miesięcy próbował wybić Teodorowi z głowy nasz związek. No, ale jak widać, nie udało się. – Ginny uśmiechnęła się triumfalnie. – A jak tam w pracy?
– Wiesz… Coraz bardziej mnie to przytłacza. Na początku było świetnie, spełniałam się, ale teraz? Teraz już sama nie wiem. Chciałabym zrezygnować i założyć szkołę tańca. 
– No to na co czekasz? Uwielbiasz tańczyć, a jesteś idealnym nauczycielem! Rzuć tę pracę w cholerę i spełniaj się! Nie będziesz wiecznie młoda. 
– Może i masz rację… 
– Hermiona?
Kobieta spojrzała smutnym wzrokiem na przyjaciółkę. Po dużej ilości alkoholu wspomnienia uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Była bliska płaczu, ale nie mogła pokazać, że nadal ją to boli. Musiała być silna.
– Tak?
– Widzę, jak się męczysz. Jesteś tutaj bardzo samotna, prawda? 
– W sumie, to…
– Przyjedź do nas na święta. Zostaniesz aż do sylwestra, nie będziesz tu siedzieć sama jak palec.
– Ja nie wiem… Nie chcę się wam narzucać. 
– Nikomu się nie będziesz narzucać! To już postanowione – uśmiechnęła się Ginny. – A teraz słuchaj, mogę zostać u ciebie na noc? 
– Pewnie – ożywiła się Hermiona na fakt, iż tej nocy nie będzie spać sama.


***

Drzwi prowadzące do salonu Notta otworzyły się z hukiem, a w progu stanął Blaise z zaciętym wyrazem twarzy. Zaraz za nim pojawił się Draco.
– Teodor! Przybyliśmy uratować cię przed samotnością czekającą cię dzisiejszej nocy – zawołał czarnoskóry mężczyzna zbliżając się do przyjaciela. 
–  To znowu wy… – mruknął zawiedziony Nott. 
– No, a kogo się spodziewałeś? Księcia na białym hipogryfie? Ginny cię opuściła, to ktoś musi zapełnić pustkę w twym łóżku, nie? 
– Nie wiem jak ty Blaise, ale ja przyszedłem się napić w towarzystwie moich kolegów. Nie wnikam, co będziecie robić po tym, jak wrócę do domu – zaśmiał się Malfoy stawiając butelkę Ognistej na stole. 
Gospodarz nie spodziewał się tej wizyty, a wręcz chcąc jej uniknąć nic nie mówił o wypadzie Ginny do Hermiony. No, ale Zabini zawsze wiedział wszystko, nie wiadomo skąd. Cholerny jasnowidz. 
– Dobra, jak już jesteście i przynieśliście – spojrzał na butelkę Ognistej – alkohol, to w ostateczności mogę was przyjąć. 
Zadowolony Blaise skoczył na kanapę i rozłożył się na niej. Uśmiechnął się uwodzicielsko w stronę przyjaciela i zacmokał. 
– Zabini, kurwa, bo zaraz stąd wylecisz! – warknął Nott.
– Dobra, dobra, nie tak ostro, mój ty ogierze – zaśmiał się Blaise, jednak gdy zobaczył narastającą złość w oczach Teo, przestał. – Już nie będę.

Blaise odgrywał taką scenkę za każdym razem, gdy tylko spotykał Teodora. Jednak nie było to nieuzasadnione zachowanie. Otóż, pewnej nocy na jednej z dyskotek, na którą trafiła trójka przyjaciół, Nott zdecydowanie przesadził z alkoholem. Zaczęło się niewinnie, od tańca z przypadkowymi kobietami. To jednakże było dla niego za mało i powędrował na stolik, by wirować tam w rytm muzyki. Nagle ujrzał cudną kobietę, jak wtedy myślał, więc postanowił czym prędzej do niej podejść i poderwać. Zeskoczył ze stolika i chwiejnym krokiem, cały czas obserwowany przez Malfoya i Zabiniego, przemknął do blondwłosej piękności. Zanim zdążyła się odezwać resztka rozumu, niezmącona jeszcze przez nadmiar alkoholu, pocałował ją. Po namiętnym i jakże cudownym pocałunku, Teo otworzył oczy. Wreszcie dostał odpowiedź na nurtujące go pytanie, chodzące po jego głowie w trakcie skradania buziaka nieznajomej Co mnie tak kłuje w twarz? 
Okazało się, że właśnie całował się z mężczyzną. Co lepsze, on wcale nie wyglądał jak kobieta! Nott momentalnie wytrzeźwiał. Zdołał tylko bąknąć ciche Przepraszam, nim uciekł w stronę wyjścia.

Było to jeszcze przed poznaniem Ginny, więc już grubo ponad trzy lada, jednakże Blaise nie dał mu o tym zapomnieć. Jedynie wtedy, gdy jego kobieta była w pobliżu, miał spokój, ponieważ Zabini był na tyle miłosierny, że postanowił nie mówić Weasley o przygodzie jej narzeczonego. Chociaż tyle. Na szczęście Malfoy nie był aż tak pamiętliwy i nie dołował przyjaciela jeszcze bardziej. On powstrzymywał się od komentarzy i uważał, że Blaise także powinien skończyć wyśmiewanie się z Teodora.
– To za co dziś pijemy, panowie? – zapytał Malfoy sięgając po butelkę. 
– Za naszą niekończącą się przyjaźń! – zawołał Zabini. 
– Za przyjaźń – zawtórowała pozostała dwójka mężczyzn.

Po kilkunastu kolejkach, Blaise postanowił włączyć muzykę i przedstawić kolegom swoją nową, autorską choreografię. Gdy pierwsze dźwięki zaczęły wydobywać się z głośników, ten rozpoczął wyginać się w niezidentyfikowany dla jego towarzyszy sposób. Na początku ich to bawiło, lecz gdy Zabini przystąpił do zdzierania z siebie koszuli, a zaraz później reszty swojej garderoby, mężczyźni postanowili o zakończeniu jego pokazu. 
– Ej, właśnie miało być najlepsze! – warknął obrażony. 
– Zaprowadzę cię do jednej z sypialń, ty się nawet nie nadajesz na teleportację do domu. Zaczekaj Draco, zaraz wrócę.

Kiedy mężczyźni byli już sami, w końcu mogli porozmawiać normalnie, bez głupkowatych komentarzy Blaise’a. Był dobrym kompanem, ale po alkoholu stawał się nieznośny.

– Jak idzie budowa domu? – zapytał Teo.

– Muszę ci powiedzieć, że w miarę sprawnie. Skończyliśmy stawiać ściany, dach dzisiaj położyliśmy, no i jeszcze zostało wykończenie i wnętrze. Myślę, że na spokojnie będę mógł wprowadzić się za dwa tygodnie.
– Mam nadzieję, że zaprosisz nas na parapetówkę – zaśmiał się. – A tak w ogóle, to nawet nie miałem okazji zapytać, dlaczego się wyprowadzasz?
– Ciężko uwierzyć, że przeprowadzam się z dużego dworu do ponad połowę mniejszego domu, nie? Wiesz, przytłacza mnie ten budynek. Męczę się, widząc jak matka marnuje się u boku mojego ojca. Nie chcę na to codziennie patrzeć. Ona nie chce od niego odejść, więc to ja muszę odejść od nich.
– Rozumiem – przytaknął.
– Słuchaj, wiem, że kochasz We… – chrząknął – Ginny, ale wiesz jakie mam relacje z Granger. Nie toleruję jej, po prostu. Nie chciałbym, żebyście zapraszali nas jednocześnie.
– Dlaczego? Na ostatniej kawie i ciastku w miarę dobrze się dogadywaliście, nie?
– Nie.
– Cóż, będąc moim przyjacielem, musisz przyjąć do faktu to, że będziesz spotykał przyjaciółkę mojej kobiety. Poza tym, Hermiona nie jest taka zła. Spróbuj ją polubić.
– Nie namawiaj mnie do takich rzeczy! – krzyknął Draco i teatralnie splunął na podłogę.
– Jeszcze się do niej przekonasz.
Malfoy skrzywił się, po czym stwierdził, że czas już na niego i wyszedł z pomieszczenia. Po opuszczeniu ciepłego domu, uderzył go mróz panujący na zewnątrz. Cóż, nie ma co się dziwić, w końcu był listopad. Mężczyzna przeklął siarczyście poprawiając szalik, po czym teleportował się do Malfoy Manor. 

Cześć i czołem! Po trzech pierwszych rozdziałach dodanych tego samego dnia, wreszcie nadszedł rozdział czwarty opublikowany już tydzień później, a więc tak jak już to będzie regularnie.
Nie jestem z niego jakoś mega zadowolona, ale mam nadzieję, że się spodoba.
Zachęcam do komentowania i wyrażania swoich opinii ;)

2 komentarze:

  1. Z kazdym rozdzialem lepiej. Choc nadal jest ta nienaturalnosc. Mysle, ze wynika to z braku praktyki i pelnej swobody w pisaniu. Ładnie się zaczyna i mam nadzieje, że wszystko nieco przedluzysz- opisy itd. Bowiem szkoda marnować takiego potencjału.

    Nie chce tutaj naklaniac do czegokolwiek i byc nie mila badz bez taktu, ale moze warto poczytac jakies opowiadania innych tworcow. Oswobodzic sie z tematem i nabrac plynnosci w swojej historii.

    Wybrzydzam i tylko krytykuje :D Jestem słaba w komplementach, wole subiektywną krtytykę. Moze sie z nią nie zgodzisz, ale najwazniejsze to miec pewnosc, ze to co tworzysz jest calkowicie w zgodzie z tobą i twoimi przekonaniami ;)
    《~♡~》

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zauważyłaś już wcześniej poprzez moje komentarze podzielam zdanie Pani wyżej. Niektóre opisy są sztuczne jak i zachowania bohaterów, a zwłaszcza ich wypowiedzi. Masz plan i starasz się nim z nami podzielić, ale to tylko połowa z całości. Oczytanie się w innych tworach pomaga w polepszaniu własnego stylu i piszę to także z własnego doświadczenia. Też kiedyś byłam początkująca z marzeniem by przedstawić światu swoją wersję jakieś opowieści, a w ciągu naprawdę wielu lat miałam dziesiątki blogów. Nawet swoje obecne dziesięcioletnie opowiadanie aktualnie poprawiam bo gdy czytam moje smutne i sztywne rozdziały to aż mi przykro :D Twoje jest zdecydowanie lepsze od mojego wtedy,ale wciąż potrzeba mu trochę.
    Obecny odcinek niczego specjalnego nie wniósł w historię, poza tym, że Draco wciąż nie toleruje szlamy, więc coś ze starego Ślizgona zostało.

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria