Hermiona z dnia na dzień stawała się coraz bardziej samotna.
Przez pierwszy miesiąc czuła się cudownie, nie miała żadnych zmartwień i trosk,
zapomniała o Ronie i wszystko wydawało się takie proste. Jednak z biegiem
czasu, zaczęła odczuwać samotność i pustkę. Nie miała z kim porozmawiać,
poplotkować, zwierzyć. Od kiedy Ron któregoś pięknego dnia „zabrał Krzywołapa
na spacer”, słuch o jej ukochanym kotku zaginął. Fakt faktem, jej były partner
nie lubił jej pupila, ale żeby posunąć się do tego, by się go tak po prostu
pozbyć? Po tylu latach? Tak więc, w domu jedyne co na nią czekało, to cisza. Praca
nie dawała jej już takiej satysfakcji jak kiedyś, chodziła do niej tylko z
przymusu. Z wygadanej, radosnej kobiety, zamieniła się w odizolowaną od świata
introwertyczkę. W końcu postanowiła, że musi to zakończyć. Ileż można odcinać
się od świata? Od rozstania z Weasleyem minęło już trochę czasu, więc nadszedł
ten moment, by ponownie być szczęśliwą, nie z nim. Po kilkudniowym namyśle
doszła do wniosku, że spotkanie u Ginny może nie być wcale takim złym pomysłem.
Finalnie, przecież może wrócić do domu, jeśli towarzystwo nie będzie jej
odpowiadało. Całe szczęście, że przyjaciółka zostawiła jej swój adres. Powiadomiła
ją więc listownie o swoim przybyciu.
Nadszedł piątek, a wraz z nim wyczekiwane spotkanie.
Hermiona chciała dobrze wypaść, chociaż nie do końca była przekonana, co do
zmiany, która podobno zaszła w byłych Ślizgonach. Bądź co bądź, nie utrzymywała
z nimi koleżeńskich relacji i obawiała się ich reakcji na jej widok, a
szczególnie tego, co powie i zrobi Malfoy. To z nim toczyła zajadłą walkę przez
całą swoją edukację w Hogwarcie. Nigdy nie rozmawiali ze sobą normalnie, bez
wyzwisk. Być może wydoroślał i zmienił choć trochę swoje poglądy. Być może. Jest
już dorosłym mężczyzną, więc powinien się tak zachowywać. No właśnie, powinien…
Umówiła się z Ginny, że pojawi się o godzinie osiemnastej,
więc tylko gdy wróciła do domu po pracy, zaczęła się przygotowywać. Po szybkim
prysznicu przystąpiła do przeszukiwania swojej szafy w celu wybrania
najodpowiedniejszego zestawu. Finalnie postawiła na prostotę – czarne spodnie,
lekką, pastelową koszulę i skórzane, czarne botki. Podeszła do lustra
zadowolona z efektów swojej pracy i spojrzała na swą twarz i włosy. O ile z
twarzą mogła pomóc sobie delikatnym makijażem, który wykonała, to z włosami
niestety nie było takiej opcji. Od kiedy pamięta puszyły się one niemiłosierne
i każde ingerowanie w nie czarami, czy choćby zwykłą szczotką (!) kończyło się
fiaskiem.
– Powinnam wreszcie coś z nimi zrobić – powiedziała do siebie próbując
rozczesać splątane kołtuny.
Już od pewnego czasu zastanawiała się nad wizytą u magicznego fryzjera. Może on
by coś zdziałał. Jednak bez przerwy zwlekała z umówieniem się do niego,
przekładając to na jutro. W końcu, po kilkunastominutowej walce poddała się,
związując włosy w warkocz. Rzuciła ostatnim spojrzeniem w lustro, i gdy
upewniła się, że wszystko wygląda tak jak należy, nałożyła na siebie płaszcz i
wyszła z domu.
Kobieta stanęła przy ogromnej bramie ogradzającej dwór
Notta. Dom był naprawdę okazały. Z zewnątrz przypominał zamek, jednak brakowało
mu strzelistych wież. Nie dorównywał jednak wielkością posiadłości Malfoyów,
którą Hermiona miała zaszczyt podziwiać w trakcie jednej niezbyt przyjaznej
wizyty, po której został trwały ślad na jej przedramieniu. Dwór miał biały
kolor, a na każdej ze ścian znajdowała się niezliczona ilość okien. Dom
otoczony był ogromnym ogrodem, który nawet o tej porze roku prezentował się
niezwykle dobrze. Choć już wszystkie liście opadły, to ogród miał w sobie nutkę
tajemniczości i elegancji. Hermiona w końcu przestała zachwycać się widokiem
posiadłości i pchnęła masywną bramę. Dojście spod ogrodzenia pod drzwi zajęło
jej dobre kilka minut.
– Na Merlina, po co budować dom tak daleko wejścia? Gdybym
musiała codziennie marnować czas na przejście tego odcinka, to zaczęłabym chyba
zaprzyjaźniać się z miotłą – mruknęła pod nosem.
Głośne pukanie odbiło się echem od ścian budynku. Po chwili
w drzwiach stanęła Ginny.
– Hermiona! Tak cieszę się, że już jesteś. Bałam się, że jednak nie przyjdziesz
– przywitała się panna Weasley. – Chodź, co będziemy tak stać w progu – dodała,
nie pozwalając dojść do słowa szatynce.
Przechodząc przez długie i kręte korytarze kobieta miała wrażenie, że znajduje
się w labiryncie. Wszystko było utrzymane w jasnobeżowej kolorystyce z
elementami złota. Od wejścia uderzyła ją wytworność i elegancja tego miejsca.
Nie ma co, Nott miał gust… No, albo jego rodzice. Mijała kolejne drzwi, w sumie
naliczyła ich dziesięć, choć była pewna, że to nawet nie jest połowa
pomieszczeń znajdujących się w dworze.
– Jak im się chce tak ganiać codziennie? To jest wielkości Ministerstwa –
mruknęła pod nosem.
– Mówiłaś coś?
– Nie, nic – zaśmiała się.
W końcu kobiety dotarły do celu. Ginny otworzyła drzwi i gestem zaprosiła
Hermionę do środka.
Był to prawdopodobnie salon, choć czy można nazwać salonem pomieszczenie, które
jest większe od jej całego domu? Westchnęła.
W centralnej części pokoju znajdowała się ogromna, szara kanapa,
która spokojnie zmieściłaby dwadzieścia osób, przy niej stał pokaźnych
rozmiarów stół. Przy lewej ścianie mieścił się bar, który miał w swoim
zaopatrzeniu chyba każdy rodzaj alkoholu, jaki można sobie tylko wymarzyć. Na
wprost baru, na ścianie wisiał monstrualnych rozmiarów telewizor, a resztę
prawej ściany pokrywały obrazy, przede wszystkim przedstawiające prawdopodobnie
przodków Notta. Że też wybrał dla nich takie miejsce. Na podłodze rozciągał się
biały, puszysty dywan. Salon zaopatrzony był też w aneks kuchenny, co by nie
trzeba było biegać po dworze w poszukiwaniu kuchni.
– Panowie! Proszę się ładnie przywitać – nakazała Ginny.
Spojrzenia trójki przyjaciół spoczęły na Hermionie. Zaczęła odczuwać pewien
dyskomfort przebywając z nimi w jednym pomieszczeniu dłużej niż minutę. Głośno
przełknęła ślinę.
– Witamy serdecznie w naszych, znaczy Teodorowych, progach – zaśmiał się
Zabini. Czarnoskóry mężczyzna wstał, podszedł do byłej Gryfonki, ujął jej dłoń
i ucałował jej wierzch. – Bardzo mi miło ponownie poznać.
– Dobry wieczór… – zawahała się Granger – mi również miło poznać.
– Dobra, dobra! Już nie tak oficjalnie, halo! – krzyknęła bordowowłosa śmiejąc
się.
Blaise uśmiechnął się, ukazując rząd równych, białych zębów i wrócił na swoje
miejsce. Następnie przywitał się Teodor, przytulając kobietę, jakby przyjaźnili
się od zawsze. Ciekawa odmiana.
– Cześć – powiedział Malfoy, nie siląc się na wstanie z kanapy. – Dobra,
przywitanie zaliczone, możemy już zacząć pić? Chyba po to tu jesteśmy
– Draco! – oburzyła się Ginny. – Chyba o tym rozmawialiśmy, tak?
– Nie, Ginny, nie ma problemu. – Hermiona zatrzymała lawinę wrzasków
przyjaciółki, która miała zaraz wypłynąć z jej ust.
– Zawsze działał mi na nerwy – szepnęła – ale teraz też mnie denerwuje! –
dodała głośniej, by Draco usłyszał.
Ten spojrzał tylko na nią z szyderczym uśmieszkiem i ponownie odwrócił wzrok.
– Dobra, nie ma co marnować czasu, on i tak zawsze wie swoje – mruknęła panna
Weasley i poprowadziła przyjaciółkę do kanapy i wskazała jej miejsce.
– Chciałabyś może się czegoś napić? – zapytał Teo.
– Wody, jeśli można.
– Oho! Widzę, że mamy twardego zawodnika w drużynie – zażartował Zabini.
– Nie przyszłam tu, by opić się do nieprzytomności.
– Oczywiście, rozumiem i szanuję. Szerzmy abstynencję wśród czarodziejów!
Hermiona zaczerwieniła się i zaczęła szukać pomocy w swojej przyjaciółce. Ta
uśmiechnęła się do niej i lekko poklepała ją po udzie.
– Dobra, może po krótce przedstawicie Hermionie cel waszych spotkań, bo jak
widzicie jest nieco zmieszana i zawstydzona – zaproponowała.
Do odpowiedzi oczywiście wyrwał się nie kto inny, jak Blaise. Szatynka
zauważyła, że nie było w nim już z nic z dawnego chłopaka, którego mijała na
hogwardzkich korytarzach. Nie było w jego oczach zawiści ani pogardy, widywanej
często w tamtych czasach. Teraz jego spojrzenie emanowało radością i
szczęściem. Porażka Voldemorta dobrze na niego wpłynęła, wreszcie był wolny i
mimo, że posiadał wśród ludzi miano byłego śmierciożercy, nie przejmował się
tym. On miał swoje racje i nie obchodziła go opinia innych. Dokładnie to samo
tyczyło się Teodora. W szkole był skryty i raczej nie wychylał się, gdy nie
było potrzeby. Hermiona nigdy nie doświadczyła z jego strony żadnej przykrości,
ani nie usłyszała z jego słów nawet najmniejszej obelgi. Zawsze trzymał się na
uboczu, choć również znajdował się w kręgach zwolenników Czarnego Pana. Na
szczęście, czasy terroru już się skończyły, więc mężczyźni od kilku lat mogli
cieszyć się wolnością. Oczywiście to wszystko nie dotyczyło Malfoya. Blondwłosy
mężczyzna zawsze był ponad to. Od kiedy pamiętał, wpajano mu ideologie
stworzone przez Voldemorta. Na nich został wychowany i nie miał zamiaru tego
zmieniać. Żywił się nienawiścią do mugoli oraz brudnokrwistych czarodziejów.
Bawiło go dręczenie bezbronnych szlam, a w szczególności Hermiony Granger.
Sprawianie jej przykrości wywoływało u niego ogromną radość. Z racji tego, że
była najlepszą uczennicą w Hogwarcie, musiał uprzykrzać jej życie. Po prostu,
taki obrał sobie cel – dręczenie Granger, i tyle. Nawet po tylu latach od
zakończenia terroru Voldemorta, on dalej miał takie same poglądy. Chociaż
teraz, gdy Teodor związał się z Ginny, dostał absolutny zakaz obrażania
Hermiony, w każdy możliwy sposób. Niewiarygodnie go to denerwowało, gdyż nie
dość, że musiał wysłuchiwać skrzeczenia tej zdrajczyni krwi, to jeszcze
dołożyli mu do tego tolerowanie szlamy. Świat oszalał.
– No więc, Mionko, mogę tak do ciebie mówić, nie? – upewnił się Zabini. –
Zaczęło się to dawno temu…
– Blaise, nie przesadzaj – przerwała mu Ginny.
– Dobra, no to pewnego pięknego, piątkowego wieczora strasznie nam się nudziło.
Spotykaliśmy suę wtedy nieregularnie i piliśmy bez przerwy ognistą. Mówię ci,
to były czasy… No i wtedy wpadłem na pomysł, że będziemy się spotykać na picie
tylko w piątki, co by było zdrowiej dla żołądków. No, ale Ginny nie mogła się
dowiedzieć, że my sobie tu urządzamy takie libacje alkoholowe, więc Teo
stwierdził, że powie Ginny, że zaprasza nas na kawę i ciastko, rozumiesz? Kawę
i ciastko wieczorem, no ale nie ważne, byliśmy wtedy pijani i wtedy ten pomysł
był dla nas świetny. Tak więc, w następny piątek przyszliśmy do niego – zaśmiał
się – z ciastkami. Jakie było jej zdziwienie, gdy nas wpuszczała do domu! Draco
jej powiedział, że przyszliśmy na męskie pogaduchy. Ja wziąłem ciastka
czekoladowe, a Draco…
– Bez szczegółów, Blaise. – Malfoy przerwał wypowiedź czarnoskórego.
– Cicho bądź, przeszkadzasz! Przyszliśmy do tego salonu i tu czekał na nas już
Teo. Ginny nas zostawiła, a my jak na dżentelmenów przystało rozłożyliśmy na
stole trzy rodzaje ciastek i filiżanki z kawą. Założyliśmy nogę na nogę i
gadaliśmy o wszystkim, tylko nie o Quidditchu, bo gdyby ona usłyszała to już by
nie wyszła! Pojawiła się po chwili, a kiedy nas zobaczyła, zaczęła się śmiać i
powiedziała, żebyśmy przestali odwalać i robili to, na co się umówili, bo ona i
tak wiedziała po co przyszliśmy. Rozumiesz? Dziesięć minut spędziliśmy siedząc
jak baby, popijając kawę, zagryzając ciasteczka i rozmawiając o rozmiarach
naszych różdżek po nic!
Hermiona wybuchnęła śmiechem. Trudno było wyobrazić jej sobie tę sytuację, gdy
trójka byłych Ślizgonów dyskutuje na temat rozmiarów ich różdżek, popijając od
czasu do czasu kawę.
– No co? To było nawet ciekawe! – zbulwersował się Nott.
– No i tak się to zaczęło – zakończył Blaise.
– Draco może popiszesz się swoją umiejętnością przyrządzania drinków? –
zaproponowała Ginny. – Zamiawiam dwa razy Magic on the beach*!
Malfoy pokręcił tylko głową. Ani mu się śniło gdziekolwiek wstawać i robić
drinka, tym bardziej dla Weasley i Granger. To uwłaczało jego godności.
– To my jeszcze poprosimy jedną Krwawą Rowenę* i jedno Magjito* – dodał Teodor.
– Prosimy, Dracusiu… – powiedział Zabini z miną smutnego pieska.
– Dobra! Niech wam będzie! – Draco w końcu zgodził się na ich prośby.
– Wiedziałem, że moja mina go przekona – uśmiechnął się rozbrajająco Blaise.
Po kilku minutach każdy trzymał w swojej dłoni zamówionego drinka i rozkoszował
się jego smakiem. Hermiona musiała przyznać, że Malfoy był mistrzem miksologii.
Jej drink składał się z wódki, likieru brzoskwiniowego oraz soku pomarańczowego
i brzoskwiniowego. Na boku szklanki wbita była ćwiartka pomarańczy, a w niej
znajdowała się mała parasolka. Całość prezentowała się naprawdę cudownie, a
jeszcze lepiej smakowała. Z trudem stwierdziła, że był to najlepszy drink,
jakiego piła dotychczas.
Po kilku wypitych drinkach atmosfera się rozluźniła i panna
Granger już nie czuła stresu, ani napięcia spowodowanego przebywaniem w towarzystwie
jej byłego, bądź jeszcze nie, wroga. Trudno było ustalić, czy Malfoy jest
stosunkowo miły dlatego, że mu kazano, czy z własnej woli.
– Słuchaj, skarbie. – Blaise zwrócił się do szatynki. –
Jesteś moją najlepszą przyjaciółką!
Mężczyzna wyciągnął małego palca prawej ręki w stronę kobiety.
– Przyjaciółki na zawsze?! – zapytał.
Rozluźniona promilami płynącymi w jej krwi, zaśmiała się piskliwie i dołączyła
swojego palca.
Wszyscy zaczęli się śmiać z nowej pary przyjaciół, a raczej przyjaciółek.
– Blaise jesteś niemożliwy! – Teodor nie mógł powtrzymać napadu śmiechu.
– No i co się śmiejesz? Ty nie rozumiesz naszej przyjaźni, a ona jest
wieeeczna!
– Nie zaprzeczę – dodała Hermiona.
– Wiem! – nagle krzyknął Zabini.
Oczy wszystkich zwróciły się ku niemu. Mężczyzna zdawał się być bardzo poważny,
a na jego twarzy nie było śladu po uśmiechu.
– Nazwę dzisiejszy dzień tak, Kawka, drineczki i super ploteczki! – pisnął.
– Nie znam tego człowieka – skomentował to Draco z uśmiechem.
Wtedy Hermiona zauważyła coś dziwnego. Uśmiech, który gościł na twarzy blondyna
wcale nie był wymuszony, sarkastyczny czy wredny. On był po prostu szczery i
pełen radości. Kobieta nie spodziewała się, że taki człowiek jak Malfoy może
posiadać uczucia, tym bardziej te pozytywne. Tego dnia zaczęła poznawać go od
tej innej, lepszej strony i musiała przyznać, że nawet zaczęła tolerować go w
takiej postaci.
– Wiecie co? – odezwał się blondyn. – Kupiłem działkę.
– Czego? – zapytał Blaise, który nagle stał się jakiś taki rozanielony.
– Ziemi, idioto. Wyprowadzam się z Malfoy Manor i wybuduję dom na tej działce
właśnie. Totalne odludzie, nie ma nikogo, oprócz jednego domu przy jeziorze.
Świetna okolica i święty spokój.
– Gdzie dokładnie? – zaczęła dopytywać się Hermiona.
– Na obrzeżach Londynu, w okolicach jeziora West Bear**.
Granger nie dała po sobie poznać, że coś jest nie tak. Chciała zobaczyć minę
Malfoya, gdy przyjdzie przywitać się z jedynym sąsiadem, którym okaże się ona.
– Ładna okolica – przyznała.
Nad ranem szatynka pożegnała się z towarzystwem i wróciła
zmęczona i pijana do domu. Dawno tak dobrze się nie bawiła. W zasadzie, nigdy
tak dobrze się nie bawiła i to z takimi ludźmi! Oczywiście zadeklarowała swoją
obecność za tydzień, na kolejnej kawce i ciastku.
To chyba stanie się także i jej tradycją.
*Magic on the beach, Krwawa Rowena, Magjito – drinki Sex on
the beach, Krwawa Merry oraz Mojito przerobione na bardziej „magiczne” nazwy.
** Jezioro West Bear – nazwa jeziora wymyślona przeze mnie.
Tu juz widać poprawę. Znaczną. Jeżeli uczysz sie tak szybko to, co bedzie za kilka rozdziałow :D ? Podsumowując ogolnie lepiej- zarowno w stylu pisania jak i w opisach, długosci rozdziału. Na drobny minus jednakże nadal pozostają dialogi - troche nienaturalne w szczegolnosci Ginny i Teodor, lecz zdobyłas nową czytelniczke :)
OdpowiedzUsuń《~♡~》
Odcinek zdecydowanie lepszy od poprzednich, choć dialogi wciąż potrzebują pomocy. Nie martw się, mnie też się zdarza, ba kiedyś była to moja piętą :D Twoim największym problemem są powtórzenia, a przecież zamiast co zdanie nie musi widnieć np słowo drink. Może być trunek, koktajl, napój alkoholowy.. i tak dalej ;) Zwróć na to uwagę.
OdpowiedzUsuńCo do samej treści troszeczkę naciągane te zachowania chłopaków, zupełnie jakby Ginny wsadziła wszystkim kije w d. albo jej chłopak, tudzież narzeczony by nie wkurzyć Weasleyowny.
Zachowanie samego Draco było malo autentyczne. On i słuchanie się kogokolwiek poza tatusiem czy Voldemortem graniczy z cudem. To on wszystkim rozkazywal dookola by się w sumie dowartościować, bo to mięczak był zawsze xD
Więc to tak masz zamiar rozegrać intrygę w ich sercach. Będą sąsiadami! Już wyobrażam sobie jego minę :D