środa, 26 kwietnia 2017

2. Kawa i ciastko

Po miesiącu już na dobre zadomowiła się w nowym lokum. W większości wszystko pozostało tak, jak było na początku – meble, kolory ścian, a także obrazy. Jedynie dokupiła parę regałów na książki, gdyż na półkach zdecydowanie brakowało dla nich miejsca oraz kilka dodatków, które sprawiały, że wystrój był w jej stylu. Dni spędzała w pracy, w której jak na złość codziennie widywała Rona. O, ironio!

Po powrocie uwielbiała rozsiadać się w hamaku znajdującym się na werandzie. Wtedy miała czas na relaks, który jak na nią przystało, skupiał się na zagłębianiu się w świat literatury.

Jednakże był listopad, dni były chłodniejsze, więc coraz rzadziej odprężała się na świeżym powietrzu. Częściej musiała zadowolić się czytaniem na kanapie w salonie.

Gazety szybko zapomniały o jej burzliwym rozstaniu z Weasleyem. W pracy nie musiała już znosić współczujących spojrzeń oraz nagadywaniu na Rona. Szczerze powiedziawszy, nie chciała o nim rozmawiać. Całkowicie wymazała go ze swojego życia i starała się o nim nie myśleć.

Pewnego wieczora do jej okna zastukała sowa. Hermiona spojrzała zdziwiona na brązową płomykówkę, gdyż nie spodziewała się żadnego listu w najbliższym czasie. Mimo to szybko uchyliła okno, by wpuścić ptaka do środka. Ten posłusznie wleciał do pomieszczenia, po czym wyciągnął nóżkę, by kobieta mogła odwiązać list. Panna Granger omal nie pisnęła z radości, gdy poznała znajome, staranne pismo.

Kochana Hermiono,
Wybacz, że nie odzywałam się przez te dwa lata. Zapewne rwałaś sobie włosy z głowy, gdy dowiedziałaś się o moim zniknięciu. Po zerwaniu z Harrym potrzebowałam spokoju, odskoczni od tego wszystkiego. Dlatego wyjechałam na tak długo, jednak niedaleko. Byłam bliżej, niż mogłaś sobie wyobrazić. Wreszcie postanowiłam się do Ciebie odezwać. Nie mam zamiaru kontaktować się z rodziną i Harrym, na razie. Spotkajmy się w najbliższą sobotę w Dziurawym Kotle o czternastej. Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów.
Do zobaczenia, Ginny.

Kobieta otarła łzę szczęścia, po czym rzuciła sowie parę smakołyków przeznaczonych dla tych właśnie ptaków. Ta wesoło huknęła, po to, by po chwili odlecieć do swojej właścicielki.

Wiadomość od Ginny wprawiła byłą Gryfonkę w świetny humor. Z radości włączyła telewizor na jednej ze stacji muzycznych i wpadła w wir tańca. Od dziecka kochała tańczyć. Jako mała dziewczynka uczęszczała na różne kursy, od baletu, przez hip-hop, na tańcach latynoskich kończąc. Nie było muzyki, do której nie umiałaby zatańczyć. Z Ronem jednak musiała swoją pasję ograniczać, gdyż on na wszystkich imprezach, na których byli, wolał popijać Ognistą wraz ze swoimi kolegami. Jej pozostawało delikatne stukanie paznokciami o stolik oraz podrygiwanie nogą w rytm muzyki.

***

W sobotę rano Hermiona szybko udała się do pracy, gdyż czekało ją bardzo ważne spotkanie, od którego zależało, czy podpiszą współpracę z Ministerstwem we Francji. Kobiecie szczególnie zależało na tym kontrakcie, więc starała się jak najlepiej wypaść. Jednak powoli zaczynały ją męczyć te wszystkie spotkania. Coraz częściej zaczynała na poważnie rozmyślać o zmianie pracy.

Siedziała już w swoim gabinecie, gdy do środka weszła Amanda wraz z reprezentantem francuskiego Ministerstwa. Niska, szczupła sekretarka wyglądała przy nim jak zagubiona, niewinna dziewczynka. Mężczyzna był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem. Miał na sobie granatowy garnitur i eleganckie, wyglądające na świeżo wypastowane, buty. Gdy podszedł bliżej, Hermiona mogła zauważyć jego błękitne oczy oraz mocne rysy twarzy. Jego wygląd odbiegał od przyjętego stereotypu typowego francuza.

– Dzień dobry, pięknej damie – przywitał się, mówiąc po angielsku, jednak bardzo wyraźnie słychać było jego francuski akcent. Ujął dłoń szefowej Departamentu i pocałował jej wierzch, jak na gentelmana przystało. – Nazywam się Luc Mallard.
– Hermiona Granger, szefowa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. – Próbowała zachować powagę, jednak szarmanckie zachowanie mężczyzny skutecznie jej to utrudniało. – Może od razu przejdziemy do rzeczy.

Mallard kiwnął głową i uśmiechnął się. Granger wpadła mu w oko. Cóż, tylko głupiec nie zauważyłby w tej kobiecie anioła. Długie, smukłe nogi, idealna sylwetka, głębokie wcięcie w talii i spory biust. A twarz? Och, ona go wręcz onieśmielała. Czekoladowe oczy, malutki, lekko zadarty nosek i te usta... Chyba za bardzo się rozmarzył.

Rozmowa jak szybko się zaczęła, tak się skończyła. Hermiona była zadowolona z wyniku ich konwersacji, ta współpraca otworzy przed ich Ministerstwem nowe możliwości. Podała potrzebne dokumenty reprezentantowi i palcem wskazała, w których miejscach powinien pozostawić swój podpis.
– Dobrze, to wszystko. Dziękuję za spotkanie – uśmiechnęła się serdecznie.
– Tak... Rozmowa z panią to czysta przyjemność. – Mallard wstał i udał się do wyjścia. Przechodząc przez próg odwrócił się i spojrzał raz jeszcze na kobietę. – Może spotkalibyśmy się raz jeszcze? Tym razem prywatnie.
Na policzki panny Granger wkradł się lekko widoczny rumieniec.
– Przykro mi, niestety w najbliższym czasie nie mam ochoty na towarzyskie spotkania.
– Rozumiem, ale niech pani pamięta, że moja propozycja nadal będzie aktualna, do widzenia.

***

– Ginny! – pisnęła Hermiona. – Merlinie, jak ty się zmieniłaś!
Bez wątpienia, najmłodsza latorośl Weasleyów przeobraziła się w piękną, wyglądającąna szczęśliwą, kobietę. Zadbała o siebie, a jej włosy stały się bardziej bordowe aniżeli rude.
– Cześć, Miona. Dobrze cię widzieć – odrzekła Weasley. – Co tam u ciebie?Opowiadaj.
– Co u mnie? Kobieto, zniknęłaś na dwa lata, a teraz pytasz co się u mniedziało? To ja powinnam zadać ci to pytanie! Zamartwiałam się o ciebie, dzień wdzień przez dwadzieścia cztery miesiące pytałam twojej mamy, czy są wieści odciebie... Zawsze ta sama odpowiedź.
– Dobrze, wiem. Przepraszam, że uciekłam, ale to mnie przytłoczyło... Harry zemną zerwał, ja nie mogłam zostać, zrozum.
– Phi, w sumie nie masz czego żałować.
– Słucham?
– No to wychodzi na to, że najpierw to ja opowiem co u mnie... Najwidoczniej nie miałaś dostępu do Proroka Codziennego... Po twoim zniknięciu czułam się bardzo samotna, a twój brat w żaden sposób mi nie pomagał. Byliśmy bardzo szczęśliwi,a rok temu mi się oświadczył – mówiąc to spojrzała mimowolnie na miejsce, wktórym jeszcze miesiąc temu prezentował się okazały pierścionek zaręczynowy.Widocznie to wszystko było pod publikę, a Hermiona była tylko przykrywką.Westchnęła. – Cóż, było nam dobrze,jednak okazało się, że Ron jest gejem. Zdradzał mnie.
– Co?! – Ginny zachłysnęła się Kremowym Piwem, które właśnie popijała. Do głowyby jej nie wpadło, że jej brat woli facetów. Tyle lat udawał? – Z kim?
– Nie wiem, czy chcesz wiedzieć... – zawahała się kobieta. Wiadomość, iż jej bratzdradzał jej przyjaciółkę z jej byłym chłopakiem mogła jej poważnie uszkodzićpsychikę. Szczerze powiedziawszy, zabrzmiało to jak fabuła mugolskiego serialu– Moda na sukces. Jednak Hermiona widząc, że zniecierpliwiona Ginny kiwa głową,by wreszcie się dowiedzieć tej jakże sensacyjnej wiadomości, postanowiła nietrzymać przyjaciółki dłużej w niepewności. – Z Harrym.
– O. – Tyle zdołała wydusić panna Weasley, zanim nie zaczęła się histerycznieśmiać na cały pub.
Oczy wszystkich zwróciły się w jej kierunku. Słychać było ciche pomruki niezadowolenia, a także dość głośne komentarze, typu „Całkowity brak uszanowania dlastarszych osób", „Ona powinna wylądować w Mungu", „Od zawsze wiedziałem, że rude są fałszywe i jakieś takie chore psychicznie".
– Ginny? Wszystko z tobą w porządku? – zaniepokoiła się Granger.
– W jak najlepszym. Widziałam, że kręcą go faceci, ale żeby Ron? Już gorszejpartii nie mógł wybrać. Oj, Hermiono przepraszam, nie chciałam cię urazić – zaśmiała się Weasley.
– Nic nie szkodzi, nie wracajmy do tego. Ale czekaj, jak to wiedziałaś, żeHarrego kręcą faceci?
– Na początku niby nic nie podejrzewałam, ale w pewnym momencie zauważyłam, żeidąc ulicą nie ogląda się za kobietami, tylko za mężczyznami. Początkowomyślałam, że może podobają mu się ich garnitury, czy może fryzury, ale nie!Kiedyś zobaczyłam przez przypadek jego korespondencję z niejakim Augustem. Wyznawalisobie miłość i takie tam. Nie powiem, wstrząsnęło mną to i to konkretnie.Jednak po czasie przestałam się tym przejmować, moja miłość do niego zgasła takszybko jak się rozpaliła. Tylkoczekałam, aż ze mną zerwie.
– Och, Ginny... Tak mi przykro. – Hermiona posmutniała.
– Nie ma co się smucić, słońce! – Ginny w tym momencie zabrzmiała jak jej mama, Molly. – To może teraz na rozluźnienie opowiem jak tam mi minęły te dwa lata? – Hermiona kiwnęła głową, na znak że Weasley może zacząć. – Więc, gdy wyjechałam nie wiedziałam gdzie się podzieję. Na początku zatrzymałam się w pewnym hotelu prowadzonym przez gburowatego mugola, który patrzył na mnie jakbym co najmniej wymordowała mu rodzinę. Podczas pobytu tam robiłam wszystko, na co nie pozwalał mi Harry, chodziłam na dyskoteki, zapisałam się na jogę a także znalazłam pracę w jednej z kawiarni na Pokątnej. Aż dziwne, że ani razu mnie nie spotkaliście. Któregoś razu na dyskotece natchnęłam się na Malfoya z Zabinim i Nottem. Myślałam, że już po mnie, bo nasze stosunki w szkole nie wyglądały za ciekawie, ale kto jak kto, ty powinnaś o tym najlepiej wiedzieć. W trakcie tańca, po którymś drinku zrzędu, podszedł do mnie Teodor i zaczął się do mnie przystawiać! Niedoczekanie. No, ale jak to po alkoholu bywa, nie sprzeciwiałam się i tak razem przetańczyliśmy do rana. W sumie, polubiliśmy się i już kilka dni później dostałam od niego zaproszenie na spotkanie. I tak zaczęliśmy się spotykać, czasem nawet przychodziłam do niego, a tam widywałam się z jego przyjaciółmi. W sumie, to polubiłam go, tak jak Draco i Blaise'a.Widać, że dorośli. Byli dla mnie mili i nie usłyszałam złego słowa skierowanego w moją stronę. Tak po kilku miesiącach zakochaliśmy się w sobie, ja z Teo, zamieszkaliśmy razem i oświadczył mi się kilka miesięcy temu! No, co masz taką minę?
– Ja... ja nie wiem co powiedzieć, Ginny. Nie spodziewałam się.
– Uwierz mi, że ja też! Ale to, co łączy mnie z Teo... To jest wręcz nieprawdopodobne. Może przyszłabyś w piątek do nas na kawę i ciastko? Poznam was ze sobą.
– Wnioskując, iż chodzi ci o tę cotygodniową popijawę razem z Malfoyem, to ja podziękuję.
– Hermiona! Ile ty masz lat? Draco się zmienił, rozumiesz? Przynajmniej w stosunku do mnie. Wierzę, że to samo będzie w twoim przypadku.
– Nie i tyle. Nie zmusisz mnie do tracenia czasu w towarzystwie tego kretyna.
– No, dobrze. Twoja strata. – Ginny uśmiechnęła się.

Ich rozmowa mogłaby się ciągnąć w nieskończoność, jednak panna Weasley musiała wracać do domu, gdyż obiecała swojemu narzeczonemu pomoc w przygotowaniu domu na przyjazd jego rodziny. Kobiety długo się żegnały, aż w końcu każda teleportowała się do własnego domu.

***

Cześć i czołem! Początkowe rozdziały są u mnie najgorsze, bo najwięcej wnoszą do fabuły i trzeba je napisać tak, by czytelnik wiedział, czy chce czytać historię dalej, czy nie. Wiem, że moje nie są jakieś wybitne, ale nie zrażajcie się proszę!


Serdecznie zapraszam do wyrażania swoich opinii na temat tego opowiadania :) To bardzo motywuje!
Coś mi się dzieje z notkami, spacje mi uciekają :( Wybaczcie mi to, próbuję to poprawiać, jednak nie jestem w stanie wyłapać wszystkiego. 

1 komentarz:

  1. Moja droga,
    Na wstępie poinformuję Cię, że albo blog spłatał Tobie figla, albo pisałaś w pośpiechu, bo bardzo dużo wyrazów się że sobą połączyło. Jakaś literówka też się gdzieś wkradła.
    Przejdę jednak do treści. Jest w niej coś co mi przeszkadza. Ginny tłumaczy się,że musiała wyjechać bo ją Harry zostawił, a potem wyjawia, że wiedziała o jego zapędach seksualnych do mężczyzn. Dlaczego więc nie rozwiązała tego nic nie wartego związku? Na co liczyła? Że ukochany jednak wybierze ją? Przecież wspomina, że przestała go kochać, a mimo to byli dalej razem i wyczekiwała końca, który mógł nadejść z jej inicjatywy. Druga sprawa to Malfoy. O ile uwierzę w jego cudowną przemianę o tyle nie uwierze w tak nagłą sympatię do siostry rudego, byłej wroga nr jeden - Pottera. I fakt, że Ginny tak lekko wspomina o ich znajomości przy Granger. To nie tak powinno się odbyć w mym odczuciu.
    Rozumiem, że początki są trudne, że wyczekujesz momentu do którego zmierza opowieść, ale winni się to odbyć pokolenia i stopniowo jeśli czytelnik ma uwierzyć w niektóre zabiegi autora zmieniające dotychczasowe postrzeganie odgórnej wersji autora powieści oryginalnej.
    Mam nadzieję, że moja krytyka nie podejmie Ci skrzydeł a umocni Cię w postrzeganiu błędów, które powinnaś bardziej rozbudować by czytelnik zrozumiał, że niemożliwe jest jednak jak najbardziej możliwe ;)
    Jeszcze tu wrócę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria