Cztery dni spędzone z kotem poprawiły humor Hermionie. Mimo
kilku rozerwanych poduszek, pogryzionych butów i kabli oraz pozaciąganych
firanek kobieta była szczęśliwa, że wreszcie w jej domu nie było tak pusto. Nie
nadała imienia kotu, gdyż obawiała się, że tak bardzo się do niego przywiąże,
że nie będzie miała serca oddać go Ginny. Zwracała się do niego per „kocie”,
bądź „mały”. W ciągu czterech krótkich
dni zdążyła się zakochać w jego dużych, miedzianych oczach i miękkim jak plusz
szarym futerku.
– No, mały – zawołała. – To twoje ostatnie śniadanie tutaj.
Najedz się porządnie, bo nie wiem kiedy dostaniesz obiad u nowej pani. – Mówiąc
to pogładziła kota po grzbiecie. Ten zamruczał przeciągle i zabrał się za
jedzenie.
Panna Granger zabrała się za sprzątanie domu, gdyż miała
spędzić u Nottów dwa dni. Dwudziestego szóstego grudnia chciała odwiedzić
swoich rodziców, więc przez najbliższe trzy dni w domu miała być tylko na
dosłownie kilka chwil. A kto to widział, żeby perfekcyjna w każdym calu
Hermiona Granger zostawiła swój dom w totalnym rozgardiaszu.
Około godziny piętnastej, gdy wszystkie pomieszczenia lśniły
już czystością, ponownie nakarmiła kota i zabrała się za pakowanie torby.
Myślała, że ubrania na trzy dni spokojnie zmieszczą się do jednej walizki, lecz
kiedy dołączyła do tego prezenty, ledwo co udało jej się dosunąć zamek. Ucieszona
swoją wygraną z suwakiem spojrzała na zegar, który wskazywał pięć po czwartej.
Pobiegła do łazienki, by szybko się ogarnąć, gdyż u Ginny miała stawić się o
siedemnastej.
Kot z widocznym rozbawieniem w oczach obserwował poczynania
kobiety, która biegała z sypialni do łazienki i z powrotem. Po kilku takich
rundach to już stało się mniej zabawne, więc zajął się bardziej ciekawą dla
niego czynnością, czyli innymi słowy, rozrywaniem poduszek, które Hermiona
zdążyła naprawić.
***
Draco Malfoy z dnia na dzień coraz bardziej żałował decyzji
o budowie tak dużego domu. Wtedy wydawało mu się, że taki rozmiar będzie
idealny – przestronny, lecz niezbyt duży, w porównaniu do Malfoy Manor. Teraz
jednak coraz bardziej przypominał jego rodzinny dwór. Wszędzie było cicho i
ciemno. Bądź co bądź, zazdrościł swojej sąsiadce, Hermionie. Jej dom był
malutki, jednak gdy do niego wszedł miał wrażenie, że jest u babci w domu. Było
tak przytulnie i miło, mimo przeciągu, który spowodował wiatr wpadający przez
zepsute okno. Chociaż Malfoy miał przyjaciół, to czuł się bardzo samotny. Gdy
wraca się do domu, w którym nikt na ciebie nie czeka, czuje się tylko rozdzierającą
serce pustkę. Choć można by przypuszczać, że Draco Malfoya takie rzeczy nie
ruszają, to w środku czuł właśnie taki smutek i żal. Wiele razy łapał się na
tym, że myślał o Hermionie, która w gruncie rzeczy też była równie samotna jak
on. Bardzo rzadko zdarzało mu się widzieć, by miała jakiegoś gościa. Nie, żeby
ją podglądał czy coś, ale akurat z okna jego salonu idealnie widać dom Granger,
a w salonie właśnie najczęściej przesiadywał. Zazdrościł też Teodorowi, który w
szkole był uznawany za samotnika, a jako pierwszy odnalazł miłość swojego
życia, przynajmniej tak twierdził Nott. Często, by zabić czas rzucał się w wir
pracy, a pracą jego było wypełnianie papierków, podpisywanie umów i kontraktów.
Dzięki kontaktom i znajomościom jego ojca – Lucjusza, Draco siedział teraz na
wygodnym stanowisku w Departamencie Magicznych Gier i Sportów. Mimo, iż
uwielbiał Quidditcha, to wolał w niego grać aniżeli podpisywać jakieś tam
umowy. Zgodził się jednak na tę pracę, by ojciec był zadowolony i nie narzekał
bez przerwy jaki to nie jest zawiedziony tym, na kogo wyrósł jego jedyny syn.
Draco przeszedł z sypialni do kuchni, by przygotować sobie
jakieś śniadanie. Spojrzał na godzinę i z westchnięciem stwierdził, że za parę
godzin będzie musiał opuścić swój dom. W gruncie rzeczy nawet cieszył się na
fakt, że przynajmniej dwa dni spędzi w lepszym towarzystwie niż telewizor,
kanapa i stos papierów do przeczytania i zatwierdzenia. Jeszcze kilka lat temu
nawet przez myśl by mu nie przyszło, że dwa dni spędzone w gronie dwóch byłych Gryfonek
wywołają uśmiech na jego twarzy.
Równo o godzinie siedemnastej wyszedł przed dom, by się
teleportować. Kątem oka zauważył, że jego sąsiadka zrobiła to samo.
***
Przed posiadłością Teodora pojawili się niemal równocześnie.
Draco rzucił szybkie „cześć” i otworzył bramę, wpuszczając Hermionę jako
pierwszą. Ta skinęła głową w podziękowaniu i przeszła obok blondyna z walizką w
jednej i klatką z kotem w drugiej ręce. Zwierzę wydawało się być niezadowolone
z podróży, gdyż miałczało przeraźliwie i drapało ostrymi pazurami w kratkę.
Malfoy spojrzał na kota i wypalił:
– Fajny, a gdzie zgubiłaś tę rudą bestię, którą miałaś w
Hogwarcie?
– Nie wiem, Ron prawdopodobnie go utopił.
Były Ślizgon zbity z tropu zdołał wydusić tylko niewyraźne
„Przykro mi”. Sam nie wiedział po co w ogóle zaczynał tę rozmowę. To było
jasne, że skoro przyszła z innym kotem, to tamtego już nie ma. Niepotrzebnie
teraz będzie się tym zadręczała. Z resztą, dlaczego on się interesuje tym, o
czym ona będzie myślała?
– Draco, co się z tobą dzieje? – zapytał sam siebie w
myślach, wspinając się po schodach.
Drzwi otworzyła im Ginny, ubrana w czerwony sweter w
renifery idealnie zlewający się z jej kolorem włosów. Uśmiechnęła się
promiennie na ich widok i zaprosiła ich do środka. Hermiona zdążyła jeszcze
szybko przykryć płaszczem klatkę z kotem, by Ginny jej nie zauważyła.
– Nareszcie jesteście! Blaise’a nadal nie ma, już myślałam,
że nikt nie przyjdzie! – powiedziała panna Weasley.
– No co, ty. Czy może być coś lepszego niż spędzenie świąt z dwoma uroczymi Gryfonkami?
– odpowiedział jej Draco z dużym naciskiem na słowo „uroczymi”.
– Jest. Spędzenie świąt z trzema zabawnymi Ślizgonami – syknęła Hermiona z
sarkazmem.
– Dobra, już dobra! Chodźcie, zaprowadzę was do waszych pokoi, a zaraz spotkamy
się w salonie – zakończyła Ginny.
Blaise jak zwykle spóźnił się godzinę, bo uważał, że gdy on
przybywał, już wszyscy powinni być i oczekiwać najważniejszego gościa, czyli
jego. Kiedy cała piątka była już w komplecie, rozsiedli się wygodnie na
kanapach w salonie. Ginny przygotowała różne przekąski oraz napoje, by jej
goście nie umarli z głodu przed kolacją. W pomieszczeniu, w którym siedzieli
znajdowała się piękna, duża choinka. Ozdobiona była w kolorach złota, srebra,
czerwieni i zieleni. Miało to nawiązywać do byłych domów pary – Gryffindoru i
Slytherinu. Mimo, że uważano, że Gryfoni i Ślizgoni są największymi wrogami w
Hogwarcie, to kolory ich herbów idealnie się ze sobą zgrywały. Choinka ubrana w
takie barwy prezentowała się nadzwyczaj elegancko i świątecznie. Na rozkaz
Ginny wszystkie prezenty znalazły się pod drzewkiem. Wszystkie, oprócz jednego
– kota, który miał być podarunkiem dla gospodyni domu i który właśnie demolował
wesoło nowy pokój swojej tymczasowej pani.
– No to co, zdecydowaliście? – zapytała Ginny Hermionę i
Draco.
– Zdecydowaliśmy na co? – odpowiedziała pytaniem zdumiona szatynka.
– Na to, że pójdziecie na nasz ślub razem.
Spojrzenia Malfoya i Granger spotkały się. Zarówno jego, jak
i jej oczy wyrażały zdziwienie i zażenowanie pytaniem Rudej. Szatynka
gorączkowo myślała nad odpowiedzią i choć wiedziała, że i tak nie ma z kim
pójść, to z Malfoyem nie pójdzie. Od pewnego czasu zachowywał się dość dziwnie.
A co, jeśli ma początki jakiejś choroby psychicznej i coś jej zrobi? W sumie,
jak i tak będą tam razem, więc prawdopodobieństwo tego, że zostanie zamordowana
przez chorego psychicznie blondyna jest równie duże jak przyjdą osobno. Raz kozie
śmierć, co szkodzi spróbować.
Hermiona odezwała się w tym samym momencie, co Draco.
– Teoretycznie mogłabym…
– W sumie, co mi tam…
– To wspaniale! – Klasnęła w ręce Ginny. – Będziecie się
razem świetnie bawić!
Odpowiedział jej tylko cichy pomruk, który brzmiał trochę jak „jasne…”. Jednak w głębi serca oboje odetchnęli z ulgą.
Hermiona dlatego, że nie przyjdzie sama i utrze nosa byłemu narzeczonemu, a
Draco dlatego, że w jego głowie pojawiły się dziwne, niespotykane dotąd myśli
na temat Granger.
Nie dane im było jednak długo rozmyślać nad nową sytuacją,
gdyż Ginny oznajmiła, że kolacja jest już gotowa. Wszyscy więc zasiedli do
stołu w jadalni i zabrali się do jedzenia.
Po wyśmienitej kolacji, gdy atmosfera nieco się rozluźniła,
a towarzystwo było już nieco wstawione, Blaise zaproponował, by zagrać w
magiczną grę, którą niedawno zakupił. Jako, że Hermiona pod wpływem alkoholu
była skora do wszelakich zabaw tego typu, nie stawiała oporu i chętnie się
zgodziła.
Przenieśli się na kanapę, a Blaise położył na stoliku coś co
wyglądało jak butelka. Wszyscy spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
– Serio, Blaise? Wydałeś dwadzieścia galeonów na zwykłą
butelkę? – zakpił Draco. – Wiedziałem, że jesteś naiwny, ale nie aż tak.
– Spokojnie, już wam tłumaczę zasady. Jest to magiczna
wersja prawdy czy wyzwania. Butelka kręci się tylko wtedy, gdy dana osoba odpowie
zgodnie z prawdą na pytanie. Są cztery rundy, w trakcie których nikt nie może
zrezygnować, bo w przeciwnym razie coś się stanie. Nie pamiętam co, bo nie
doczytałem, a instrukcję wyrzuciłem – zaśmiał się głupkowato. – Wracając, w
każdej rundzie butelka kręci się tyle razy, ile osób gra. Nie wymyślamy pytań,
butelka sama nam je zadaje. Pytania będą pokazywać się na stoliku, przed osobą,
która wcześniej odpowiadała. To chyba tyle, a no i zapomniałbym! Teraz musimy
wyciągnąć różdżki i nad butelką wypowiedzieć swoje imiona, dobra?
Wszyscy skinęli głowami i wyciągnęli różdżki. Po chwili gra
się rozpoczęła.
„Z iloma osobami się całowałeś przed Ginny Weasley?” –
Blaise przeczytał pytanie skierowane do Notta.
– Z trzema. – Butelka nie zakręciła się, co oznaczało, że
Nott kłamał. – No dobra, z czterema… – Butelka nadal leżała bez ruchu. – Na
Merlina! Z dziesięcioma, ok?!
Na szczęście Teodora jego odpowiedź została zatwierdzona, a
butelka wykonała parę obrotów i zatrzymała się na Hermionie.
„Czy kochasz Ronalda Weasleya?”
– Co to są za pytania?! Oczywiście, że nie kocham! –
warknęła.
Kolejna była Ginny, dla której pytaniem było: „Z iloma
mężczyznami poszłaś do łóżka w trakcie swojej dwuletniej nieobecności?”.
– Co? Blaise skąd wytrzasnąłeś tą grę? Takie pytania są nie na miejscu! –
krzyknęła Weasley.
– Z normalnego sklepu! Odpowiedz, przecież nie mogło ich być tak dużo.
– A niech cię, Blaise… Z dwudziestoma.
Zszokowane oczy wszystkich skierowały się w jej stronę.
– No, nie spodziewałem się, że z ciebie taka kocica, Weasley
– zadrwił Draco.
– Zamknij się, Malfoy.
Teodor siedział skonsternowany i zdawał się być wyłączony z
dyskusji. Prawdopodobnie było to skutkiem szoku, jaki doznał po nowej
wiadomości o jego przyszłej żonie. Nie chciał jednak wszczynać kłótni, tym
bardziej przy przyjaciołach. Schował więc dumę do kieszeni i ze spokojem
oznajmił, że butelka wskazuje teraz na Draco.
„Co się stało z psem, którego miałeś w wieku pięciu lat?”
Nagle z twarzy Malfoya spełzł jego typowy, drwiący wyraz.
Pojawił się natomiast sztuczny, wymuszony uśmiech. Odchrząknął, po czym
odpowiedział.
– Ojciec rzucił w niego Avadą, po tym jak mnie podrapał
podczas zabawy.
Zapanowała cisza. Wszyscy nagle zdali sobie sprawę z tego,
że butelka wyciąga na światło dzienne najskrytsze sekrety i tajemnice
uczestników oraz sprawy, o których nie chcą rozmawiać. Gra już nie wydawała się
taka atrakcyjna jak na początku.
Butelka zakręciła się i wypadło na jedyną osobę, która jeszcze
nie odpowiadała – Blaise’a.
„Gdzie masz tatuaż?”
– Serio? My mamy pytania, na które nie chcemy odpowiadać, a
ciebie pyta o tatuaż? Ta gra jest chora! – wybuchła Ginny.
– Cóż, tatuaż mam między pośladkami. Zrobiłem go kiedyś po pijaku,
fajnie było! – zaśmiał się Blaise widząc obrzydzenie na twarzach przyjaciół. –
No, zaczynamy drugą rundę.
Gra zdawała się ciągnąć w nieskończoność, zadając coraz to
gorsze pytania. Atmosfera była naprawdę napięta, gdyż światło dzienne ujrzały sekrety,
których nikt nie chciał ujawniać. Między innymi Ginny dowiedziała się, że
Teodor po pijaku pocałował innego faceta, Blaise wyjawił, że zakochał się
kiedyś w mugolce, która wciągnęła go w narkotyki, Draco wyznał, że po jednej z
imprez obudził się w łóżku z Milicentą Bulstrode, a Hermiona przyznała się, że Ron
był jej jedynym chłopakiem, z którym się całowała.
Zmęczeni psychicznie dotarli do czwartej, jednocześnie
ostatniej rundy. Wszyscy odpowiedzieli na zadane im pytania. Została tylko
ostatnia osoba, a pytanie do niej brzmiało: „Co czujesz do Hermiony Granger?”
Podoba mi się ten rozdział, nawet bardzo. Chyba twoja nieobecnosc przelozyla sie na jakosc rozdzialu :) Nie warto wymuszac weny. Niecierpliwie czekam na ślub Ginny i Teodora oraz odpowiedz Malfoya na zadane mu pytanie.
OdpowiedzUsuńKoszmarna ta butelka. Magiczne gry nie są takie fajne zwłaszcza gdy nie wolno ich przerwać. Ginny okazała się być lubiącą przygodni seks i wygląda na to, że tak samo miało być z Tego zanim się zakochała i pewno nie planowała, a może go wykorzystuje? A czemu Malfoy dostał to pytanie, a nie Granger? Aż się boję co odpowie.
OdpowiedzUsuńJestem już na bieżąco,więc jeśli możesz informuj mnie.
Pozdrawiam
Uhh, nie moge sie doczekac odpowiedzi. Dobry rozdzial :D
OdpowiedzUsuńCzy te opowiadanie bedzie mialo kontynuacje ? Bardzo mi się spodobało i nie moge sie doczekac nastepnych rozdzialow :)
OdpowiedzUsuńTak, kolejny rozdział jest praktycznie napisany, ale niestety przez moje aktualne problemy ze zdrowiem nie mam czasu na dokończenie :( Ale obiecuję, jak tylko w końcu stanę na nogi rozdział się pojawi :)
UsuńCzytając komentarz wyżej mogę tylko napisać, że czekam na kolejny rozdział niecierpliwie i życzę zdrowia ;)
OdpowiedzUsuń50 year old Environmental Tech Malissa Mapston, hailing from Kelowna enjoys watching movies like Bright Leaves and Nordic skating. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Allroad. kliknij po wiecej
OdpowiedzUsuń